BYSTRA, BŁYSZCZ I STAROROBOCIAŃSKI WIERCH – OPIS SZLAKU

by Kamil | ONE STEP FORWARD

Majówkowy wyjazd zapowiadał się znakomicie. W planach na pierwszy dzień znajdował się m.in. najwyższy szczyt Tatr Zachodnich – Bystra (wznosząca się na 2248 m n.p.m.). Do tego postanowiłem dołożyć jeszcze pobliski Błyszcz (2159 m n.p.m.) oraz piramidalny Starorobociański Wierch (2176 m n.p.m.), który jako ciekawostka jest najwyższym szczytem polskiej części Tatr Zachodnich. W sumie ponad 30 km oraz ponad 2000 m przewyższenia – zaczynamy!


Trasa i profil wysokości

 Pierwszy samotny wypad w góry

Wędrówka na Bystrą i Błyszcz była też w pewnym sensie wyjątkowa, ponieważ po raz pierwszy postanowiłem wybrać się w góry samotnie. Sam mogłem decydować o dalszych krokach, odpoczynku i tempie marszu. Mogłem zatrzymywać się tam gdzie chce i kiedy chce, robić miliony zdjęć i nie oglądać się na innych, którym mogłoby przyjść do głowy pospieszanie mnie. Przede wszystkim jednak potrzebowałem chyba okazji do chwili odpoczynku od codziennego zgiełku i bycia w ciągłym biegu. Góry, jako jedne z niewielu są w stanie mi to zagwarantować.

Nie mogło oczywiście wszystko pójść po mojej myśli – prognoza pogody wskazywała na gęste chmury, które miały spowijać wszystko powyżej 1800 m n.p.m. Niestety tym razem prognoza się nie pomyliła … Chmury, chmury i jeszcze raz chmury. Aura zdecydowanie niesprzyjająca fotografowaniu, ale przynajmniej miało obyć się bez deszczu i huraganowego wiatru. Zawsze pozostaje też cień szansy na krótki okres rozpogodzenia, przejaśnienia i złapania okna widokowego. Czas ruszać w drogę!

Z Kir do schroniska na Hali Ornak

Wariant trasy, który sobie wymyśliłem rozpoczynał się na parkingu w Kirach. Przywitał mnie pogodny poranek oraz brak tłumu turystów. Dobrze jednak jest zaczynać wędrówkę odpowiednio wcześniej! Teraz czeka mnie niezbyt emocjonujący odcinek prowadzący z Kir na Halę Ornak, jednak zawsze powtarzam, że wolę go 2 razy bardziej niż trasę do Morskiego Oka z Palenicy Białczańskiej.

Do schroniska na Hali Ornak docieram zdecydowanie szybciej niż czas podawany na mapach turystycznych. Zaoszczędzony czas przeznaczam na przerwę śniadaniową w pięknych okolicznościach przyrody. Widoki na Bystrą i Błyszcz w tym miejscu są naprawdę zjawiskowe! Dalsza trasa prowadzi mocno pod górę, dlatego aplikuje sobie sporą dawkę węglowodanów – następna pewnie dopiero na szczycie Ornaku (1854 m n.p.m.)

Na Iwaniacką Przełęcz

Dalsza trasa wiedzie żółtym szlakiem z Polany Ornaczańskiej na Iwaniacką Przełęcz. Nie należy ona do najciekawszych – w większości wiedzie przez las oraz po wygodnych, kamiennych stopniach. Dodatkowo, robi się nieprzyjemnie duszno i gorąco, co potęguje zmęczenie. Ponownie udaje mi się jednak dotrzeć do punktu docelowego w czasie szybszych, od tego który został podany na mapie.

Iwaniacka Przełęcz (1459 m n.p.m.) znajduje się pomiędzy świetnie prezentującym się z niej Kominiarskim Wierchem (1829 m n.p.m.) oraz Suchym Wierchem Ornaczańskim (1823 m n.p.m.). Na Kominiarski Wierch nie prowadzi już żaden znakowany szlak, a szkoda bo wejście od strony Iwaniackiej Przełeczy cieszyło się niegdyś dużą popularnością. Ważniejsza od turystów jest jednak ochrona orła przedniego, który zagnieździł się na zboczach Kominów Tylkowych.

Granią Ornaku

Nie zatrzymuję się na przełęczy długo, tylko kilka łyków wody i ruszam dalej na szczyt Ornaku. Zielony szlak prowadzi ostro pod górę, muszę pokonać około 400 m przewyższenia i naprawdę cieszę się z faktu, że wiatr przybiera na sile i robi się chłodniej. Po kilkunastu minutach podejścia i pokonaniu nieskończonej ilości kamiennych stopni wśród kosówek docieram do pierwszego ze szczytów Ornaku – Suchego Wierchu Ornaczańskiego (1832 m n.p.m.). I właśnie w tym miejscu kończą się widoki … Chmury wygrały. W sumie to nie po raz pierwszy.

Dalsza część wędrówki (już w całości w chmurach) wiedzie otwartą granią. Nie pokonujemy podczas niej znacznych przewyższeń, idzie się naprawdę bardzo przyjemnie. Szkoda tylko, że nie jest mi dane podziwiać osławionych wszędzie widoków z grani Ornaku. Mijamy kolejno Wyżnią Przełęcz Ornaczańską (1825 m n.p.m.), właściwy grzbiet Ornaku (1854 m n.p.m.) oraz dość stromym zboczem schodzimy na Ornaczańską Przełęcz (1795 m n.p.m.).

Zadni Ornak

W końcu docieramy do najciekawszego i najbardziej emocjonującego miejsca na tym szlaku – Zadniego Ornaku (1867 m n.p.m.). To najwyższy szczyt w całym grzbiecie Ornaku i najtrudniejsze miejsce podczas tej wędrówki. Dochodząc do skalnego progu musimy pamiętać, że najlepiej jest wybrać ścieżkę prowadzącą po skałach, prosto do góry. Oprócz niej (jak dobrze pamiętam) mamy do wyboru jeszcze 2 inne trasy, które trawersują zbocze, ale wcale nie należą do łatwiejszych (na pewno są znacząco dłuższe).

Siwa Przełęcz i Siwe Turnie

Z Zadniego Ornaku schodzę w dół na tzw. „Kotłowe Siodło” i szybko osiągam Siwą Przełęcz (1812 m n.p.m.), która znajduje się pomiędzy granią Siwych Turni i Kotłową Czubą (1840 m n.p.m.). Tutaj też łączy się zielony szlak ze szlakiem czarnym prowadzącym przez Dolinę Starorobociańską. W razie braku ochoty na kontynuację wycieczki, możemy się nim w nieco ponad 2 godz. dostać do schroniska w Dolinie Chochołowskiej.

Dzisiaj jednak siły mnie nie odpuszczają i po krótkim odpoczynku wdrapuję się już grzbietem Siwych Turni.

Siwy Zwornik i przejście przez Liliowe Turnie

Po około 20 minutach docieram do szczytu o dużym znaczeniu topograficznym i orientacyjnym – Siwy Zwornik (1965 m n.p.m.). Leży on na tzw. Głównej Grani Tatr Zachodnich – jest punktem zwornikowym trzech grani: na zachód rozciąga się czerwony szlak prowadzący na Starorobociański Wierch, na południowy – wschód szlak prowadzący przez grań Liliowych Turni oraz północna grań (którą przyszliśmy) ciągnąca się przez Siwe Turnie i Siwą Przełęcz. Przez Siwy Zwornik przechodzi też granica polsko – słowacka.

Spoglądając w lewo miałem nieodparte wrażenie, że kolejne cele są niesamowicie daleko. Przez chwilę przeszło mi przez myśl, żeby skręcić w prawo i odpuścić sobie wejście na Błyszcz i Bystrą, jednak wizja zdobycia najwyższego szczytu Tatr Zachodnich była silniejsza. Wędrówka przez Liliowe Turnie należy do jednych z najciekawszych i zadziwiająco przypomina wycieczkę przez bieszczadzkie połoniny.

Bystry Karb (Banista Przełęcz)

Po około 40 minutach przyjemnego marszu osiągam Bystry Karb (1946 m n.p.m.), która oddziela Liliowe Turnie od Błyszcza. W niektórych źródłach możemy spotkać się z określeniem tego miejsca jako Banista Przełęcz. Spotykam tu też dwójkę turystów, z którymi chwilę później wybiorę się na szczyt Bystrej (około 300 m przewyższenia z przełęczy).

Bystra – ostateczne starcie

Koniec tłumaczenia się – z dopiero, co poznaną dwójką turystów ruszamy na szczyt Bystrej, która jest najwyższym szczytem dzisiejszego dnia. Gęste chmury przez cały czas nas nie odpuszczają, ledwo widać jak wygląda dalszy przebieg szlaku. Może w sumie to i lepiej… Zmęczenie i spore przewyższenie dawało się pomału we znaki. Zdarzało się częstsze łapanie oddechu, większa liczba przystanków i obawy czy aby na pewno moja kondycja jest na zadowalającym poziomie. Po chwili zwątpienia nastąpił jednak niespodziewany przypływ energii i po kilku minutach melduję się na najwyższym szczycie Tatr Zachodnich!

Nie będę się tutaj pochylał nad fantastyczną panoramą w każdym z kierunków. Podobnie jak podczas wycieczki na Gęsią Szyję, jedyne co zobaczyłem to kłęby chmur. Oczami wyobraźni mogłem sobie tylko zilustrować jak prezentuje się stąd Starorobociański Wierch, Wołowiec, Baraniec, Raczkowa Czuba czy cała plejada Tatr Wysokich: Gerlach, Wysoka, Rysy, Lodowy Szczyt itd. Pozostało jednak coś ważniejszego – ogromna satysfakcja, która wynagradza dosłownie wszystko.

Zejście na Błyszcz

Kilka pamiątkowych fotek, łyk ciepłej herbaty i najwyższa pora na zejście wydeptaną, nieoznakowaną ścieżką na Błyszcz (2159 m n.p.m.). Ciężko w ogóle nazywać go szczytem, ponieważ nie posiada tzw. deniwelacji względnej, czyli brak jest obniżenia pomiędzy nim, a granią boczną prowadzącą na Bystrą. Po zrobieniu kilku selfie, decyduje się na zbiegnięcie kamienistą ścieżką w stronę Bystrego Karbu. Droga nie jest niestety bezproblemowa i cały czas trzeba być mega skupionym, ponieważ łatwo jest polecieć razem z luźno wystającymi kamieniami.

Starorobociański Wierch

Jestem już z powrotem na Bystrym Karbie i czeka mnie dokładnie taka sama droga czerwonym szlakiem, aż do Siwego Zwornika. Na szlaku prawie pusto, nie widzę nikogo, kto podjął wspinaczkę na Starorobociański Wierch. Trzeba się wyłamać! Po około 30 minutach jestem ponownie na skrzyżowaniu zielonego i czerwonego szlaku. Stąd żmudne, nieco problematyczne podejście na Starorobociański Wierch. Pełno wyjeżdzających spod nóg kamieni, duża ekspozycja i ostre podejście naprawdę potrafi zmęczyć. Odcinek, który według mapy miał zająć mi 35 minut, przy zmęczeniu, jakie wtedy odczułem zajął mi ponad 50. Co krok robiłem przerwę i zastanawiałem się, ile jeszcze? Przecież to nie może być aż tak daleko?

Resztkami sił doczłapuję się na szczyt. Witają mnie widoki podobne do tych, które przywitały mnie na Bystrej i Błyszczu. Starorobociański Wierch (2176 m n.p.m.) leży w grani głównej Tatr i góruje nad trzema dolinami: Gaborową, Starorobociańską i Zadnią Raczkową. Ma kształt piramidy, a najbardziej strome stoki znajdują się na jego północnej stronie. W międzyczasie dociera do mnie para, która podchodziła na Starorobociański od strony Kończystego Wierchu. Nie wyglądają wcale lepiej ode mnie – ten szczyt naprawdę może dać w kość! Chwilę rozmawiamy, robimy pamiątkowe zdjęcia i ruszamy w przeciwne strony. Oni na Siwy Zwornik i dalej przez Ornak, ja – na Kończysty i Trzydniowiański Wierch.

Jeśli podoba Ci się, to co robię i chcesz wesprzeć moją działalność – postaw mi kawę mocy na szlaku! Ja odwdzięczę się kolejną relacją z wyjazdu, praktycznymi wskazówkami, poradą czy niezbędnymi informacjami, które pomogą Ci zaplanować urlop. Dziękuje!

Dodatkowo, każdy kto wesprze moją działalność otrzyma 45 dni darmowego dostępu do bogatej biblioteki audiobooków oferowanych przez BookBeat! 

Zejście na Kończysty i Trzydniowiański Wierch

Na Kończysty Wierch prowadzi czerwony szlak. W początkowej fazie biegnie zakosami Starorobociańskiego Wierchu po zdeczko uciążliwym terenie. Kijki trekkingowe tutaj to MUST HAVE. Naprawdę ciężko byłoby mi schodzić bez nich po piarżystym i bardzo sypkim zboczu, a co więcej przy występujący tu znaczącym nachyleniu stoku. Kamienie co chwilę osuwały się spod nóg i grzechocząc spadały z impetem niżej. Jako ciekawostkę dodam, że pomiędzy Starorobociańskim, a Kończystym Wierchem grań rozcięta jest długim na kilkaset metrów rowem grzbietowym – taki nasz mały, tatrzański Rów Mariański.

W miarę szybko docieram do Kończystego Wierchu (2002 m n.p.m.), który bardzo często mylony jest z Kończystą (szczyt w Tatrach Wysokich). Na jego wierzchołku znajduje się rozwidlenie szlaków turystycznych – na zachód biegnie czerwony szlak na Jarząbczy Wierch, natomiast w kierunku północnym zielony szlak, prowadzący na Trzydniowiański Wierch i dalej do Doliny Chochołowskiej.

Będąc tutaj, przez chwilę przeszło mi przez myśl, aby zaatakować jeszcze Jarząbczy Wierch, ale popatrzyłem na zegarek i zdałem sobie sprawę, że jest strasznie późno i najwyższa pora na powrót. Jarząbczy nie ucieknie – pomyślałem. Ruszam, zatem zielonym szlakiem w stronę Trzydniowiańskiego Wierchu (1758 m n.p.m.), mijając po drodze Dudową Przełęcz (1815 m n.p.m.) oraz kopę Czubika (1845 m n.p.m.), który oddziela Dolinę Jarząbczą od Doliny Starorobociańskiej. Do drodze jeszcze tylko Przełęcz pod Szyją (1754 m n.p.m.) i jestem na ostatnim szczycie mojej wycieczki.

Zejście przez Kulawiec na Trzydniówkę

Z Trzydniowiańskiego Wierchu wybieram opcję zejścia czerwonym szlakiem przez Kulawiec na Polanę Trzydniówka i dalej do Siwej Polany. Opcja ta jest zdecydowanie krótsza od tej, która prowadzi przez Dolinę Jarząbczą (zaoszczędzam około 50 minut). Nie oszczędzam jednak swoich kolan – trasa daje ostro popalić, schodzę resztkami sił i tylko modlę się, żeby to wszystko się skończyło. A na sam koniec, żeby dobić już prawie leżącego – niekończąca się droga (w większości asfaltowa) prowadząca aż do parkingu na Siwej Polanie. Tam też kończę swoją wędrówkę. Na dzisiaj koniec.

Noclegi Tatry – noclegi w Zakopanem i okolicach

Szukasz wymarzonego miejsca na nocleg w Tatrach? Planując wycieczkę na Bystrą i Starorobociański Wierch najwygodniej będzie Ci szukać noclegów w takich miejscowościach jak: Zakopane, Kiry, Witów, Chochołów czy Kościelisko.

Jeśli natomiast planujesz spędzić wakacje w Tatrach w niebanalny sposób, to koniecznie sprawdź platformę AlohaCamp. Znajdziesz tam nadzwyczajne miejsca noclegowe – glampingi, klimatyczne domki, domki na drzewach, prywatne kempingi czy tiny houses.

Dla naszych Czytelników mamy też coś specjalnego! Wystarczy, że klikniesz w poniższy baner:

AlohaCamp - 100 zł żniżki na pierwszą rezerwację

Podsumowanie

Czy jestem zadowolony z tej wycieczki? Czy było warto? Ależ oczywiście, że tak! Jeszcze jak! Żadne chmury, wiatr, bolące kolana i stopy nie są w stanie przesłonić satysfakcji po zdobyciu tego TRIO. Co prawda trasa była wymagająca pod względem dystansu oraz pokonywanego przewyższenia, ale nie nastręczyła trudności technicznych, których możemy doświadczyć np. w Tatrach Wysokich. Tatry Zachodnie są według mnie idealnym miejscem, gdzie możecie zacząć przygodę z tatrzańskimi szlakami. Sam zaczynałem od klasyki w tym rejonie tzn. Grzesia, Rakonia i Wołowca z Doliny Chochołowskiej. Warto też wspomnieć o pobliskim Ornaku, który sam w sobie jest świetnym punktem widokowym i jeśli będziecie mieli trochę więcej szczęścia ode mnie, na pewno będziecie zachwyceni panoramami jakie się z niego rozciągają.


Jeśli podoba Ci się, to co robię i chcesz wesprzeć moją działalność – postaw mi kawę mocy na szlaku! Ja odwdzięczę się kolejną relacją z wyjazdu, praktycznymi wskazówkami, poradą czy niezbędnymi informacjami, które pomogą Ci zaplanować urlop. Dziękuje!

Dodatkowo, każdy kto wesprze moją działalność otrzyma 45 dni darmowego dostępu do bogatej biblioteki audiobooków oferowanych przez BookBeat! 

MOŻESZ ZAJRZEĆ RÓWNIEŻ TUTAJ