PICO DE LA ZARZA – NAJWYŻSZCZY SZCZYT FUERTEVENTURY

by Kamil | ONE STEP FORWARD

Podczas tygodniowego urlopu na bajecznej Fuerteventurze nie mogłem odmówić sobie krótkiego wypadu w tutejsze góry. Nie są może one tak imponujące (i wysokie), jak choćby na pobliskiej Teneryfie, ale i tak zrobiły na mnie piorunujące wrażenie! Także nie samymi plażami Wyspy Kanaryjskie stoją – zapraszam do przeczytania relacji!


Trasa wycieczki

Start z okolicy Morro Jable

Jako bazę noclegową obraliśmy hotel Occidental Jandía Mar, położony niecałe 4 km od miasteczka Morro Jable. Nie ukrywam, że miałem trochę ułatwione zadanie, bo szlak prowadzący na szczyt Pico de la Zarza przechodzi dosłownie minutę drogi od naszego hotelu. Utrudnieniem byłoby na pewno palące słońce, dlatego postanowiłem wyjść na trasę jeszcze przed wschodem. I był to strzał w dziesiątkę, bo przy zejściu upał dawał już ostro popalić.

Szybko docieram do znaku informacyjnego, wskazującego, że do szczytu Pico de la Zarza pozostało 3 godziny 20 min. Przy świetle czołówki rysowały się przede mną surowe i pozbawione roślinności zbocza górzystej Fuerteventury. Wiatr był tak delikatny, że prawie niewyczuwalny. To rzadkie uczucie na tej wyspie, która przecież nazywana jest Wyspą Wiecznych Wiatrów (hiszp. fuerte – mocny, viento – wiatr).

UBEZPIECZ SWOJĄ PODRÓŻ

Wyjeżdżając zagranicę koniecznie pamiętajcie o ubezpieczeniu, ponieważ w razie nagłego zachorowania lub wypadku, jesteście w stanie uniknąć nieprzyjemnych sytuacji. Sami najczęściej korzystamy z bezpłatnego kalkulatora i za jego pomocą wybieramy najlepszą ofertę.  

Wschód słońca

Szlak wije się po kamienistym zboczu lekko, ale konsekwentnie pod górę. Postanawiam nie obijać się i zdecydowanym tempem pokonywać kolejne przewyższenia. Około godziny 7.30 wschód słońca spotyka się ze mną i zaprasza do fotografowania. Chwilę potem mijam kilka kozic, które czują się tutaj jak ryby w wodzie. Warty zauważenia jest fakt, iż podczas całej dzisiejszej wycieczki spotkałem ich więcej niż pasjonatów górskich wycieczek (być może przesadziłem z tym wczesnym wyjściem).

Szeroka jak autostrada ścieżka delikatnie się wypłaszcza – do końca jeszcze tylko 3 km! Można by rzec, że krajobraz subtelnie się zmienia. Do księżycowej wręcz prostoty dołączają przedstawiciele roślinności charakterystycznej dla klimatu suchego. Idealnie kontrastuje ona z jałowym otoczeniem Fuerteventury, nieskalanej opadami deszczu. Cudowny widok!

Droga na szczyt

Moim oczom ukazuje się potężne morze chmur otaczające Pico de la Zarza oraz okoliczne szczyty. Podobno są one bardzo częstym towarzyszem w tych rejonach. Szlak staje się bardziej kamienisty, zwęża się i nabiera co nieco rumieńców. Tatry to nie są, ale zostałem zmuszony zredukować dotychczasowe szybkie tempo, aby nie wyzionąć ducha przed stawieniem się na szczycie.

Docieram do ogrodzenia, pośrodku którego znajduje się zielona bramka. Z daleka sprawia wrażenie zamkniętej, jednak nic bardziej mylnego. Nikt nie chce ode mnie pieniędzy za wejście na teren, pamiętać tylko muszę o tym, aby zamknąć za sobą furtkę, bo w przeciwnym wypadku kozy zjadłyby znikomą już roślinność (wśród niej znaleźć możemy kilka endemicznych przedstawicieli m.in. woskownicę, ostrokrzew oraz sosnę kanaryjską). Po 15 minutach od przekroczenia linii ogrodzenia docieram na szczyt – mam go tylko dla siebie!

Na szczycie Pico de la Zarza (812 m n.p.m.)

To, co spotkało mnie na szczycie, było niesamowitym przeżyciem. Iście bajkowa sceneria! Chmury oblegały mnie zewsząd, a na dodatek po raz pierwszy udało mi się natrafić na widmo Brockenu, zwane potocznie górskim mamidłem. Zaobserwować je można wtedy, gdy obserwator znajduje się na linii pomiędzy słońcem a mgłą, która położona poniżej obserwatora rozprasza i odgrywa rolę ekranu. W skrócie – zauważyłem wtedy swój własny cień w chmurach, które znajdowały się poniżej mnie.

Pico de la Zarza na wyłączność. Na horyzoncie ani żywej duszy, tylko szum oceanu i kojące podmuchy wiatru. Jedynym minusem było tylko to, że nie było dane mi dostrzec ze szczytu słynnej, 12-kilometrowej plaży Cofete (Playa de Cofete) oraz willi Wintera, która była podobno bazą dla niemieckich okrętów podwodnych. Spektakl chmur był jednak tak zdumiewający, że zupełnie mi to nie przeszkadzało.

Droga powrotna

Na szczycie Pico de la Zarza spędziłem dobre 30 minut. Spędziłbym pewnie i więcej, ale słońce dawało o sobie coraz bardziej znać. Postanowiłem sobie, że drogę powrotną pokonam zbiegając ze zbocza najwyższej górki na Fuerteventurze. I powiem Wam, że udało się, choć cały czas musiałem być bardzo mocno skoncentrowany ze względu na drobne kamyczki, które pogarszały moją przyczepność.

Całość wycieczki zajęła mi 2 godziny 50 min. Trasa tam i z powrotem liczy sobie nieco ponad 14 km. Jak może pamiętacie, znak wskazywał, że tylko na wejście potrzebuję 3 godziny 20 min. Jaki z tego morał? Można zrobić to szybciej, ale trzeba się mocno napocić. Poniekąd wspinamy się tylko na 812 m n.p.m., jednak trzeba pamiętać, że wycieczkę zaczynamy praktycznie z poziomu morza i nie jest to spacerek nad Morskie Oko czy przez Dolinę Kościeliską.

Co zabrać ze sobą na Pico de la Zarza?

Przede wszystkim wygodne buty i mocny krem z filtrem UV. Za buty podziękujecie w momencie, kiedy przyjdzie wam schodzić, natomiast jeśli nie wychodzicie o zmroku tak jak ja, to rekomenduję dobrze się posmarować, aby uniknąć nieprzyjemnych poparzeń (słońce pali tu niemiłosiernie). Nie polecam sandałów – drobne kamyczki szybko odbiorą wam chęci do dalszej wędrówki.

Pakując plecak, nie możecie zapomnieć oczywiście o zapasach wody i kilku przekąskach. Przydadzą się również okulary przeciwsłoneczneczapkakapelusz lub buff chroniące przed słońcem oraz naładowany telefon. Osobiście przez całą drogę miałem na sobie tylko krótkie spodenki oraz podkoszulek, ale nie zaszkodzi mieć w plecaku lekki softshell. A i jeśli wybieracie się o zmroku, to obowiązkowo weźcie ze sobą czołówkę!

Podsumowanie

Nigdy bym nie pomyślał, że w mecce surferów i sympatyków rozległych, piaszczystych plaż będę tak dobrze czuł się w tutejszych górach. Pico de la Zarza, a co za tym idzie sama Fuerteventura zaskoczyła mnie mega pozytywnie i zdecydowanie mogę stwierdzić, że był to najlepszy punkt wyjazdu na Kanary.


Jeśli podoba Ci się, to co robię i chcesz wesprzeć moją działalność – postaw mi kawę mocy na szlaku! Ja odwdzięczę się kolejną relacją z wyjazdu, praktycznymi wskazówkami, poradą czy niezbędnymi informacjami, które pomogą Ci zaplanować urlop. Dziękuje!

Dodatkowo, każdy kto wesprze moją działalność otrzyma 45 dni darmowego dostępu do bogatej biblioteki audiobooków oferowanych przez BookBeat! 

MOŻESZ ZAJRZEĆ RÓWNIEŻ TUTAJ