SIMOND HYBRID SPRINT – RECENZJA

by Kamil | ONE STEP FORWARD

Po bardzo pozytywnie przyjętej przez Was recenzji butów trekkingowych Aku Camana Fitzroy GTX postanowiłem napisać kolejną. Tym razem chciałbym zaprezentować Wam subiektywną opinię na temat kurtki, z którą od razu mieliśmy się ku sobie.


Jak doszło do zakupu?


W swojej górskiej garderobie posiadałem już ciepłą puchówkę wypełnioną naturalnym, gęsim puchem oraz lekki softshell. W pewnym momencie stwierdziłem, że potrzebuję czegoś pomiędzy. Marzyła mi się kurtka, która byłaby w stanie ochronić mnie w chłodniejsze dni, a zarazem zapewnić dobrą oddychalność.


Zacząłem, zatem skłaniać się ku lekkim kurtkom hybrydowym, które robią obecnie zawrotną karierę. Teoretycznym analizom nie było końca! W końcu jednak przyszła pora na przetestowanie hybrydy na własnej skórze. W początkowym zamierzeniu miała służyć mi w okresie wiosennym i jesiennym, kiedy to poranki i wieczory potrafią zaoferować nam solidne przymrozki. Jak było w rzeczywistości? O tym już za chwilę…

Trochę specyfikacji


Kurtka Simond Hybrid Sprint składa się z 3 różnych materiałów: watoliny, elastycznego softshellu oraz polaru. Zostały one użyte w poszczególnych strefach. Polar znalazł zastosowanie pod pachami, softshell na dolnej części rękawów i pleców, a watolina w okolicach klatki piersiowej i pozostałej części pleców. Kurtka przeznaczona jest m.in. do wspinaczki alpinistycznej oraz skituringu.

  • waga (rozmiar M): 440 g
  • waga z pokrowcem (rozmiar M): 520 g
  • watolina (gramatura): 100 g/m²
  • sugerowana temperatura użytkowania: +2°C
  • cena: 250 zł
  • 2 kieszenie boczne oraz kieszeń wewnętrzna
  • kaptur kompatybilny z kaskiem posiadający osłonę na twarz

W jakich warunkach kurtka była testowana?


Jak już wspomniałem powyżej, kurtka miała służyć mi w chłodniejsze dni w okresach wiosna /jesień. W rzeczywistości jednak tak się polubiliśmy, że chodzę w niej praktycznie wszędzie i przez cały rok. Na zakupy, do kina, do pracy, na krótki spacer i przede wszystkim w góry, gdzie zabieram ją praktycznie na każde warunki. Również bardzo często zakładam ją na rower.


Towarzyszyła mi m.in. w majówkowej wycieczce na Bystrą, Błyszcz i Starorobociański Wierch, na Liliowym, Świnicy, trekkingu na Majorce, zimowej Tarnicy, Lackowej i Wysokiej, a w szczycie sezonu zabrałem ją nawet na Kozi Wierch, który nie rozpieścił pogodą. Prawdziwe oblicze pokazała jednak na dwóch poziomach kursu turystyki wysokogórskiej, podczas których mieliśmy wręcz alpejskie warunki na Słowacji. Dodam tylko, że na Huncowski Szczyt (2352 m n.p.m.) wchodziliśmy przy temperaturze – 20°C. Sprawdziła się również bardzo dobrze podczas wspinaczki na lodospadach nad Hrebieniokiem.


Dodam jeszcze, że kurtka jest watowana i nie jest wodoodporna. W przeważającej części wypadów stanowi ona dla mnie warstwę zewnętrzną (pod spodem mam zazwyczaj bieliznę termo i lekki softshell). Natomiast, w przypadku załamania pogody i silnych opadów śniegu lub deszczu zakładam na nią wodoodporną warstwę z membraną Goretex.

Co mi się w niej podoba?

  • Body Mapping – technologia polegająca na dopasowaniu różnych materiałów do różnych części ciała w celu zagwarantowania jak największej ochrony i wydajności naprawdę w tej kurtce działa! Cienki, elastyczny polar zastosowany pod pachami dobrze ogranicza przegrzanie i nie krępuje ruchów. Softshell umieszczony na dolnej części rękawów i na dole kurtki jest na tyle wytrzymały, że pomimo wielokrotnego kontaktu ze skałami nie został w żadnym wypadku uszkodzony. Watolina natomiast, którą znajdziemy na klatce piersiowej i w górnej części ramion bardzo przyjemnie grzeje i nie straszne jej nawet spore mrozy. Na drugim poziomie zimowego kursu turystyki wysokogórskiej sprawdziła się przy -20 oC i silnym wietrze. Było to podczas wyjścia na Huncowski Szczyt (2352 m n.p.m.), podczas którego ubrany byłem w bieliznę termoaktywną, cienki softshell oraz właśnie Simond Hybrid Sprint. Tempo wejścia było umiarkowanie intensywne, na szczycie spędziliśmy około 20 minut i ani przez chwilę nie myślałem o tym, aby założyć na siebie dodatkową warstwę w postaci ciepłej puchówki.

  • Kaptur z osłoną na twarz – to moja pierwsza kurtka z takim „patentem” i muszę przyznać, że rozwiązanie jest mega funkcjonalne i przemyślane. Dzięki wbudowanej osłonie na twarz całkowicie zrezygnowałem z zabierania ze sobą komina. Szczególnie przydatna okazała się podczas zimowych wędrówek, jak i wycieczek rowerowych. Ponadto, kaptur jest bardzo elastyczny i nie miałem nigdy problemów z naciągnięciem go na kask.

  • Dwukierunkowy suwak – bardzo przydatna rzecz w przypadku operacji z uprzężą. Nie ma potrzeby wtedy zakładać uprzęży na kurtkę, ponieważ w bardzo prosty sposób mamy dostęp do jej centralnego łącznika. Duży plus za takie rozwiązanie!

  • Waga – waga z pokrowcem nieco powyżej 500 g sprawia, że ma się ochotę wziąć kurtkę praktycznie wszędzie. I tak w rzeczywistości u mnie jest, bo zabieram ją nawet w okresie letnim na wypadek silnego wiatru, który spotkaliśmy m.in. na Wołowcu lub na Czerwonych Wierchach. Jakby tego było mało, to po złożeniu zajmuje ona bardzo mało miejsca w plecaku. Przy dobrej kompresji i po spakowaniu do pokrowca, kurtka przyjmuje kształt walca (średnica podstawy – ok. 15 cm, wysokość – ok. 25 cm)

Jakie jeszcze ma zalety?

  • Techniczny krój – krój został bardzo dobrze przemyślany i kurtka leży na mnie wręcz idealnie. Przy tym zapewnia swobodę ruchów, świetnie dopasowuje się do ciała i ma lekko przedłużony tył, co mi się niezwykle podoba. Dwie kieszenie umieszczone są dość wysoko, dzięki czemu pas biodrowy plecaka lub uprząż nie blokuje do nich dostępu. A na dodatek genialny kaptur, o którym było już słów kilka powyżej

  • Cena – przy wyborach odzieży, czy sprzętu górskiego pytam najczęściej sprzedawców o produkty, które charakteryzują się dobrym stosunkiem jakości do ceny. W tym przypadku wybierałem sam i trafiłem pod to kryterium w dziesiątkę! Za kurtkę Simond Hybrid Sprint zapłaciłem dokładnie 249.99 zł. Wcześniej analizowałem oczywiście produkty konkurencji i muszę Wam powiedzieć, że ceny skutecznie mnie odstraszyły. Co prawda jesteś świadomy, że za większe pieniądze dostałbym wypełnienie Primaloftem, lepszą oddychalność oraz delikatnie mniejszą wagę. Mi jednak to się jakoś nie kalkulowało. Przykładowo, Salewa Pedroc Hybrid Alpha z ociepliną Polartec Alpha kosztuje ok. 700 zł, Arcteryx Proton LT z ociepliną Octa Loft to wydatek rzędu ok. 750 zł, a za starego dobrego Primalofta zastosowanego np. w The North Face Summit L3 trzeba wyłożyć, co najmniej 800 zł. Co więcej, sam pewnego razu niestety zgubiłem mojego pierwszego Simonda Hybrid’a. Nie było jednak płaczu nad rozlanym mlekiem i nie zastanawiając się długo kupiłem dokładnie ten sam model. Ciekawe, co bym zrobił, gdyby się okazało, że zgubiłem kurtkę za 800 zł? 😊

  • Trwałość – łącznie Simonda użytkuję od prawie 3 lat, z tym że jeden egzemplarz zgubiłem po ponad roku. Mówiąc o trwałości odniosę się, zatem do tej drugiej, która jest ze mną blisko 2 lata. Jak już wspomniałem wcześniej, kurtkę użytkuje praktycznie wszędzie. Widziała dużo, była również kilkukrotnie prana i użytkowana podczas wspinaczki (zarówno w skale, jak i lodzie). Na chwile obecną kurtka nosi bardzo delikatne ślady użytkowania, które są dla mnie w pełni zrozumiałe przy tak intensywnym korzystaniu. Softshell na rękawach jest w bardzo dobrym stanie, pomimo otarć o skałę, czy kosówkę. To samo mogę powiedzieć o wstawkach z watoliną. Nawet w miejscach transportu plecaka (na ramionach i w okolicy bioder) materiał wygląda na nienaruszony. Jedynie w okolicy brzucha występują dosłownie dwa zadziory, które pojawiły się prawdopodobnie podczas przedzierania się przez kolczaste zarośla na Majorce. Ogólnie jestem bardzo zadowolony z jakości wykonania kurtki Simond Hybrid Sprint i cieszę się, że jedna z opinii na stronie Decathlonu w kwestii odklejających się szwów nie dotyczyła mojego przypadku.

Jakie ma wady?

  • Ściągacze u dołu kurtki – tutaj projektanci się kompletnie nie popisali. Worek kompresyjny, który jest dołączany w zestawie otrzymał lepszej jakości sprężyny w ściągaczach. Powoduje to, że podczas jakiejkolwiek modyfikacji w dolnej partii kurtki, ściągacz nie trzyma i momentalnie się poluźnia. Nie zdarzyło mi się niestety nigdy, żeby sprężyna nie puściła.

  • Rozmiarówka – kolejna rzecz, na której się przejechałem. Kurtkę za pierwszym razem kupowałem online, dlatego standardowo wybrałem zawsze pasującą na mnie „emkę”. Po rozpakowaniu przesyłki okazało się jednak, że jest ona zdecydowanie za mała. Na szczęście szybko wymieniłem na większą i przy okazji dostałem system doboru rozmiaru, który zastosował Decathlon przy tym modelu kurtki: rozmiar M – wzrost 170 cm, L – 176 cm, XL – 182 cm.

Subiektywna opinia i podsumowanie


Z perspektywy czasu dochodzę do wniosku, że przejście na „hybrydę” było strzałem w dziesiątkę! Odpowiednie umiejscowienie poszczególnych materiałów pozwala na efektywne oddychanie krytycznych części ciała oraz umożliwia lepszą cyrkulację nagromadzonego powietrza. Dodatkowo, przyczynia się do lepszego odprowadzania wilgoci, a co za tym idzie szybszego schnięcia.


Simond Hybrid Sprint to bez wątpienia jeden z moich najlepszych zakupów w ciągu ostatnich lat. Kurtka jest funkcjonalna, wygodna, a przede wszystkim trwała. Moim zdaniem niczym nie ustępuje pod względem jakości produktom konkurencji. Pomimo dwóch opisanych przeze mnie wad, dalej poleciłbym ją każdemu, kto szuka kurtki za rozsądne pieniądze. Sam zakupiłbym ją ponownie… teraz to już byłby 3 raz!


Jeśli podoba Ci się, to co robię i chcesz wesprzeć moją działalność – postaw mi kawę mocy na szlaku! Ja odwdzięczę się kolejną relacją z wyjazdu, praktycznymi wskazówkami, poradą czy niezbędnymi informacjami, które pomogą Ci zaplanować urlop. Dziękuje!

Dodatkowo, każdy kto wesprze moją działalność otrzyma 45 dni darmowego dostępu do bogatej biblioteki audiobooków oferowanych przez BookBeat! 

MOŻESZ ZAJRZEĆ RÓWNIEŻ TUTAJ