MAJORKA, DZIEŃ 5 – CALA LLOMBARDS, CALA PI I PLAŻA ES TRENC

by Kamil | ONE STEP FORWARD

To będzie już ostatni wpis poświęcony kwietniowemu wypadowi na Wyspę Słońca. W przeciwieństwie do poprzednich, nie będę już starał się pokazać, że Majorka to nie tylko piękne plaże i tajemnicze zatoczki.

Dzisiaj będzie tylko i wyłącznie plażowanie oraz błogi odpoczynek pośród zadziwiających okoliczności przyrody! Zabieram Was nad dwie zatoczki – Cala Llombards oraz Cala Pi oraz na wyjątkową plażę Es Trenc, czyli ponad 2 km białego piasku i błękitnej wody!


Cala Llombards – ustronna plaża pośród skalistych klifów

Dzień zaczynamy z przytupem! Nie może być inaczej, bo udajemy się na Cala Llombards – zachwycającą plażę, na której czas na chwilę staje w miejscu. Położona ona jest w południowo-wschodniej części Majorki i właśnie położenie jest chyba jej największą zaletą (drugą jest to, że jest na niej kameralnie i spokojnie). Malownicza zatoczka (hiszp. cala) wciśnięta jest skrzętnie w wyniosłe klify, porośnięte piniowymi lasami. A do tego wszystkiego woda, mieniąca się różnorakimi odcieniami niebieskiego – niesamowity efekt!

Nie zostajemy na plaży, tylko wybieramy się na mały spacer wokół zatoczki. Ścieżka prowadzi w stronę otwartego morza pośród skalistych formacji. Niekiedy trzeba się troszkę pogimnastykować, ale nie jest to nic skomplikowanego. W końcu upatrujemy sobie wygodny głaz i oddajemy się przyjemności, którą jest błogi spokój. Towarzyszą nam tylko fale rozbijające się o wysokie klify i delikatny powiew morskiej bryzy. Chwilo trwaj!

Cala Llombards – czy warto?

Zdecydowanie podpisujemy się pod stwierdzeniem, że to jedna z najlepszych plaż na Majorce! (jeśli w ogóle nie najlepsza). Klimatu z pewnością dodają temu miejscu doskonale wkomponowane zabudowania rybackie z zielonymi bramami oraz pojedyncze łodzie przybite do brzegu. Całokształt sprawia, że jest to niezwykle fotogeniczne miejsce, do którego często (gwarantuje Wam!) będziecie wracać wspomnieniami.

UBEZPIECZ SWOJĄ PODRÓŻ

Wyjeżdżając zagranicę koniecznie pamiętajcie o ubezpieczeniu, ponieważ w razie nagłego zachorowania lub wypadku, jesteście w stanie uniknąć nieprzyjemnych sytuacji. Sami najczęściej korzystamy z bezpłatnego kalkulatora i za jego pomocą wybieramy najlepszą ofertę.  

Es Trenc – bezkres piasku

Będąc na Majorce nie mogliśmy odmówić sobie wizyty na chyba najbardziej znanej plaży na wyspie. Es Trenc, bo o niej mowa jest miejscem wyjątkowym. To ponad 2 km białego, kwarcowego piasku z krystalicznie czystą wodą! Scenerią przypominała trochę jedną z plaż w Meksyku, dlatego przez chwilę poczuliśmy się jakbyśmy ponownie byli na Karaibach. Nie zgadzała się tylko temperatura powietrza, która w kwietniu na Majorce nie była w stanie dobić do 30 oC.

Rodziny z dziećmi na pewno będą zachwycone, ponieważ plaża Es Trenc szczyci się czyściutką i przejrzystą wodą, a na dodatek zejście do morza jest bardzo łagodne. A piasku na bank nie braknie – jest go tyle, że nie byliśmy w stanie dostrzec gdzie są dokładnie kończy. Będąc z pociechami nie zapuszczajcie się w głąb obszaru Ses Covetes – plaża przeznaczona jest on dla nudystów. I jest to w pełni oficjalne.

Plaża Es Trenc – czy warto?

Nie chciałbym umniejszać pięknu tego miejsca, jednak osobiście plaża trochę mnie rozczarowała. Miałem chyba wobec niej zbyt wygórowane oczekiwania i zamiast efektu WOW, było tylko stwierdzenie: „fajne, ale dupy nie urywa”. Do tak śmiałych poglądów na pewno przyłożyła się pochmurna pogoda, która nie pozwoliła podziwiać w pełni turkusowej wody oraz ogólne „zmęczenie materiału” wcześniejszymi wypadami w góry Serra de Tramutanta. A poza tym – nie lubię piasku w majtkach!

Pomimo tego jestem przekonany, że to miejsce na pewno przypadnie Wam do gustu. W szczycie sezonu i przy dobrej aurze zmienia się ono diametralnie i niech Wam nie przyjdzie na myśl, żeby z niego zrezygnować! Dopiszcie koniecznie do listy „must see” na Majorce!

Cala Pi – po prostu naturalne piękno

Całkowitym przeciwieństwem rozległej i rozreklamowanej wzdłuż i wszerz plaży Es Trenc jest ustronna, wolna od tłumu turystów zatoczka. Cala Pi jest czymś, co bez wątpienia można nazwać oazą spokoju. Znajduje się ona w dzielnicy Lucmajor i otoczona jest potężnymi klifami, które porośnięte są śródziemnomorską roślinnością. Jako, że Cala Pi posiada bezpłatny parking, najlepiej wybrać się tu samochodem.

Początek zwiedzania rozpoczynamy od zabytkowej wieży (Torre de Cala Pi), wzniesionej w XVII wieku. Kilka metrów za nią znajduje się ciekawy punkt widokowy, z którego rozciąga się widok na skaliste wybrzeże oraz pojedyncze domostwa. Widoczna jest również część zatoki w kierunku, której będziemy zmierzać. Szum fal rozbijających się o skały w tym miejscu jest nad wyraz intensywny i doniosły!

Cala Pi – czy warto się tam wybrać?

Oczywiście! Osobiście, zarówno Cala Pi, jak i Cala Llombards bardziej przypadły do mi do gustu niż rozległa Es Trenc. Plaża Playa de Cala Pi nie ma nawet 50 metrów szerokości, a samo dojście do niej stanowi ciekawą przygodę. Aby do niej dotrzeć musimy pokonać prawie 150 kamiennych schodków oraz pobłądzić trochę pośród wąskich przesmyków.

Strome, skaliste klify otaczające zatoczkę idealnie kontrastują z turkusową wodą, białym piaskiem i bujną roślinnością. Ponadto, Cala Pi nie należy do miejsc napastowanych przez hordy turystów. Trafiają tu tacy, którzy mają tu trafić. I niech tak zostanie!

El Arenal

O tym miejscu nie będę się rozpisywał, ponieważ… po porostu mi się w ogóle nie spodobało. Brudne ulice, dookoła pijani Brytyjczycy oraz Niemcy i wszechobecny hałas. Nie tego mi było trzeba w przeddzień wylotu do Polski. Szukaliśmy jednak miejscowości, z której sprawnie dostaniemy się na lotnisko, dlatego też padło na El Arenal. Zatrzymaliśmy się w hotelu Whala!beach, który kosztował nas 63 EUR za noc.

El Arenal to typowa turystyczna mieścina. Pełno tu barów, dyskotek, restauracji i zabawy do białego rano. A do tego moc atrakcji w postaci sportów wodnych oraz szeroko rozumianego wypoczynku. Żeby nie narzekać tylko, miłym epizodem był wieczorny spacer po tutejszej promenadzie, która obfita jest w rozłożyste palmy i światełka, dokładające temu wszystkiemu klimatu.

Trasa pokonana samochodem

Podsumowanie

I tak kończy się nasza przygoda z niezwykłą i niesamowicie interesującą Wyspą Słońca. Przed wyjazdem na Majorkę byłem dość sceptycznie nastawiony do niej. Kojarzyła mi się tylko i wyłącznie z piaszczystymi plażami i imprezami do białego rana. Jednak po 5 dniach pobytu tutaj moje przeświadczenie wywróciło się do góry nogami. Teraz już wiem, że wyspa ta ma do zaoferowania zdecydowanie coś więcej! Mam nadzieję, że kiedyś będzie nam dane tu wrócić!


Jeśli podoba Ci się, to co robię i chcesz wesprzeć moją działalność – postaw mi kawę mocy na szlaku! Ja odwdzięczę się kolejną relacją z wyjazdu, praktycznymi wskazówkami, poradą czy niezbędnymi informacjami, które pomogą Ci zaplanować urlop. Dziękuje!

Dodatkowo, każdy kto wesprze moją działalność otrzyma 45 dni darmowego dostępu do bogatej biblioteki audiobooków oferowanych przez BookBeat! 

MOŻESZ ZAJRZEĆ RÓWNIEŻ TUTAJ