RYSY Z PALENICY BIAŁCZAŃSKIEJ – OPIS SZLAKU

by Kamil | ONE STEP FORWARD

Rysy nigdy nie były obiektem moich westchnień. Niby najwyższy punkt Polski, niby każdy chce je zdobyć, ale jakoś od samego początku kompletnie mnie nie interesowały. Kwestia ta uległa zmianie, kiedy okazało się, że po polskiej stronie Tatr już niedużo do schodzenia mi zostało (wyłącznie niezdobyta pozostała jeszcze Orla Perć oraz Mięguszowiecka Przełęcz pod Chłopkiem). Nie chcieliśmy znowu wybierać się na Słowację, dlatego decyzja podjęta – idziemy na Rysy!


Trasa i profil wysokości

Dojazd do Morskiego Oka (Palenicy Białczańskiej)

Z Krakowa wyjeżdżamy o 3 nad ranem i na parkingu w Palenicy Białczańskiej meldujemy się chwilę przed 5. Uiszczamy opłatę parkingową (30 zł) i zostawiamy auto na jednym z wolnych miejsc. Jesteśmy na tyle wcześnie, ze jest ich jeszcze sporo.

Do Palenicy Białczańskiej kursują również busy z centrum Zakopanego (m.in. nr 80, 87 i 116). Mają one wywieszoną tabliczkę „Morskie Oko”, jednak musicie pamiętać, że w rzeczywistości dojeżdżają one do Palenicy. Koszt przejazdu to 10 PLN, podróż trwa około 30 – 40 minut. W sezonie turystycznym ostanie busy z „Morskiego Oka” do Zakopanego wracają mniej więcej koło godziny 21, natomiast poza sezonem znacznie krócej (18 – 19).

Kursy busów z Zakopanego do Palenicy Białczańskiej: KLIKNIJ TUTAJ

Z Palenicy nad Morskie Oko i Czarny Staw pod Rysami

Trasa nad Morskie Oko i Czarny Staw Rysami rozkładana była przeze mnie na czynniki pierwsze pod poniższym linkiem, dlatego w tej przemilczę legendarną, asfaltową, 9 – kilometrową drogę. Zostawię Wam tylko kilka ciekawych ujęć, z uwagi na fakt, iż wtedy wędrowaliśmy zimową porą, a dzisiaj mieliśmy lato pełną parą.

Z Czarnego Stawu pod Rysami czerwonym szlakiem przez Szeroki Zagon

Nad Czarnym Stawem pod Rysami urządzamy sobie pierwszy odpoczynek tego dnia. Zegarek pokazuje 7:30. Jest dobrze, w perspektywie obfitych opadów deszczu, które spodziewane są w okolicach godziny 13-14. Upajamy się ciszą i błogim spokojem, który zafundowaliśmy sobie wychodząc tak wcześnie na szlak. Zacznę chyba częściej być w górach o takiej porze! Podziwiamy największą (około 500 metrową) ścianę w polskiej części Tatr – Kazalnicę Mięguszowiecką (2159 m n.p.m.), która jest celem doświadczonych taterników.

Przy stawie skręcamy w lewo w czerwono oznakowany szlak. Drogowskaz mówi, że już „tylko” 3:20 h i będziemy na szczycie. Podobnie jak Morskie Oko, obchodzimy Czarny Staw pod Rysami jego lewą stroną. Po 15 minutach spokojnego marszu kończy się zabawa, a zaczyna mozolne, choć niespecjalnie trudne podejście. Szlak wije się licznymi zakosami, po wygodnym kamiennych stopniach, dzięki którym szybko nabieramy wysokości.

Wielki Głaz – malownicze miejsce na szlaku

Poruszamy się mocno zacienionymi stokami Długiego Piargu oraz Kotła pod Rysami, który od północy ogranicza Bula pod Rysami, wznosząca się na 2054 m n.p.m. Teren robi się mniej przyjemny, ponieważ przychodzi nam poruszać się po skalnym rumowisku, z którego co krok wyjeżdżają spod buta mniejsze lub większe kamienie.

Po około godzinie od osiągnięcia progu Czarnego Stawu pod Rysami (1583 m n.p.m.) dochodzimy do bardzo charakterystycznego miejsca. Owym miejscem jest wielki głaz, z którego wspaniale, jak na dłoni wręcz widać Morskie Oko oraz wspomniany wcześniej Czarny Staw. Czekamy 5 minut na jego zwolnienie i rozsiadamy się, aby złapać kilka klawych ujęć.

Bula pod Rysami – wygodne miejsce do odpoczynku przed najgorszym  

Kolejno trasa skręca w lewo i wiedzie kruchym otoczeniem Kotła pod Rysami. Trawersujemy jego zbocze i po około 30 minutach od charakterystycznego głazu osiągamy Bulę pod Rysami. Nie leży ona centralnie na szlaku, ale postanawiamy chwilę tam przycupnąć, bo później będzie już tylko gorzej.

Bula pod Rysami (2054 m n.p.m.), to nic innego jak kopulaste wzniesienie na górskim stoku. Jest ono trawiasto – piarżyste i sprawia wrażenie ogromnego tarasu rozłożonego u stóp Rysów. Wspaniale stąd prezentuje się okazały Żabi Koń (2291 m n.p.m.), Żabi Mnich (2146 m n.p.m.), Wołowy Grzbiet, Kazalnica Mięguszowiecka (2159 m n.p.m.) oraz Mięguszowieckie Szczyty.

Kierujemy się bliżej urwiska znajdującego się od północno – zachodniej strony i siadamy na jednym z kamieni. Patrzymy w dół na ludzi podchodzących znad Czarnego Stawu pod Rysami. Z tego miejsca fantastycznie widoczna jest dotychczas przebyta droga, a Mięguszowieckie Szczyty są jak na wyciągnięcie ręki.

Seria niekończących się łańcuchów w drodze na Rysy

Po 5 minutach od Buli stajemy przy pierwszym z łańcuchów. Wejście na Rysy od polskiej strony jest metalową biżuterią wręcz naszpikowane. Ubezpiecza ona dosłownie każdy trudniejszy i bardziej wymagający odcinek, ale nie tylko. W pewnych miejscach naprawdę by się bez niej obyło, nawet podczas zejścia. Po pierwszych łańcuchach mamy krótki fragment bez sztucznych ułatwień, jednak dochodząc do spiętrzenia wyprowadzającego na skalna grzędę nie pozbędziemy się ich już praktycznie do samego szczytu. Jest ich tutaj naprawdę dużo. Ale po kolei.

Przyjemny, górski spacer zamienia się w pełnoprawną wspinaczkę. Grzęda, którą się poruszamy ciągnie się po lewej stronie od słynnej rysy, od której wzięła się nazwa szczytu, na który zmierzamy. Pniemy się ku górze, choć ze względu na stromość stoku i jego stałe nachylenie na tym odcinku nasze tempo nie zachwyca. Podejście trochę męczy, dlatego co jakiś czas stajemy, aby złapać oddech i pstryknąć kilka zdjęć. Trudności określiłbym, jako umiarkowane – wspomniane łańcuchy stanowią naprawdę spore ułatwienie. Krocząc w góry cały czas przykładamy baczną uwagę, aby nie zrzucić luźnych kamieni na osoby, które znajdują się poniżej. Zdecydowana większość z nich (jakieś 90%) nie ma na sobie kasku, dlatego tym bardziej przyda się wzmożona ostrożność.

Odcinek graniowy – to już naprawdę blisko

Kilka podciągnięć, wspięć, zakosów raz w prawo, raz w lewo, mniejszych i większych głazów, skośnych płyt i dochodzimy do najcięższego miejsca na szlaku. Krótki odcinek graniowy pomiędzy przełączką, a szczytem Rysów jest bardzo mocno eksponowany i nie można tu ani przez chwilę się zdekoncentrować. Fragment, którym przychodzi nam przez chwilę wędrować opada na stronę słowacką ponad 500 – metrową przepaścią!

Czerwony szlak skręca w prawo do Przełęczki, a my łapiemy się kolejnych łańcuchów i z ich pomocą dostajemy się w okolice kopuły szczytowej. Wąską ścieżką prowadzącą po głazach skręcamy w pewnym momencie w lewo i po chwili osiągamy niższy, polski wierzchołek Rysów (2499 m n.p.m.).

Rysy – najwyższy punkt, na który prowadzi szlak turystyczny w Tatrach

Na masyw Rysów składają się trzy wierzchołki. Polski, tzw. „graniczny” znajduje się na północnym – zachodzie i wznosi się na wysokość 2499 m n.p.m. Najwyższy, tzw. „środkowy” leży w całości na Słowacji na wysokości 2503 m n.p.m., podobnie jak najniższy z nich, który wznosi się na 2473 m n.p.m. Wejście z polskiego na słowacki wierzchołek nie zajmie Wam więcej niż 2 minuty i zaręczam, że naprawdę warto to zrobić! Wtedy dopiero możecie szczerze powiedzieć, że zdobyliście szczyt!

Około 250 m niżej, po słowackiej stronie znajduje się najwyżej położone schronisko w Tatrach –  Chata pod Rysmi, zaopatrywane jedynie przez tragarzy (tzw. nosiczów). Warto jednak wspomnieć, że czynne jest ono wyłącznie w sezonie letnim i gdyby brać pod uwagę wyłącznie schroniska otwarte przez cały rok, to prym wiedzie tutaj schronisko Téryego, leżące na wysokości 2015 m n.p.m.

Jeśli ktoś z Was jest wprawnym kolekcjonerem, to wchodząc na dwa najwyższe wierzchołki Rysów może skompletować kilka ciekawych wpisów. Rysy należą m.in. do: Korony Europy (wierzchołek graniczny), Korony Gór Polski (wierzchołek graniczny), Wielkiej Korony Tatr (wierzchołek środkowy), Korony Tatr (wierzchołek środkowy) czy Tatrzańskich Dwutysięczników (wierzchołek graniczny).

Rysy – panoramy za miliony monet

Od czego by tu zacząć … Może zacznę od tych najbardziej spektakularnych. Wysoka (2547 m n.p.m.), Gerlach (2655 m n.p.m.), Lodowy Szczyt (2627 m n.p.m.) – te trio, na które spoglądałem ze szczytu spodobało mi się najbardziej. Nie można zapomnieć jednak o również Mięguszowieckich Szczytach, Grani Hrubego, Świnicy (2301 m n.p.m.), Orlej Perci, Wołoszynie, Niżnich Rysach (2430 m n.p.m.) oraz Morskim Oku (1395 m n.p.m.) i Czarnym Stawie pod Rysami (1583 m n.p.m.).

Jeśli podoba Ci się, to co robię i chcesz wesprzeć moją działalność – postaw mi kawę mocy na szlaku! Ja odwdzięczę się kolejną relacją z wyjazdu, praktycznymi wskazówkami, poradą czy niezbędnymi informacjami, które pomogą Ci zaplanować urlop. Dziękuje!

Dodatkowo, każdy kto wesprze moją działalność otrzyma 45 dni darmowego dostępu do bogatej biblioteki audiobooków oferowanych przez BookBeat! 

Ulewa, burza i grad – trio, które popsuło wszystko

Na Rysy wdrapaliśmy się około godziny 10:30. Po spędzeniu 30 minut na szczycie dalej było nam mało i nie dopuszczaliśmy do siebie myśli, aby zacząć już schodzić. Prognozy mówiły o burzy dopiero w okolicach 14, dlatego delektowaliśmy się przepięknymi widokami i wygrzewaliśmy się w prażącym ostro słońcu.

I kiedy to po kolejnych 15 minutach, lekko zaniepokojeni coraz to większą ilością chmur decydujemy się na zejście, słyszymy pierwszy grzmot. Wokół momentalnie robi się ciemno, jakby ktoś zgasił przed momentem światło. Docieramy w okolice Przełączki, oddalonej od szczytu o 10 minut, zaczyna padać. Po chwili słychać drugi i zaraz trzeci grzmot, tym razem już dużo bliżej. Deszcz zamienia się w regularną ulewę, a do tego wszystkiego dochodzi opad gradu. W oddali, po polskiej stronie widzimy błyskawicę przecinająca niebo nad nami. Postanawiamy jak najszybciej, możliwie jak najbezpieczniej zejść niżej i poszukać schronienia. Do tego czasu staramy się jak najrzadziej łapać za łańcuchy, chociaż przy mokrej skale jest to w większości miejsc niewykonalne. Względnie bezpieczne miejsce, udaje nam się znaleźć po 20 minutach schodzenia ciągiem łańcuchów. Chowamy się pod niewielkim załomem, podkurczamy nogi, odizolowujemy się plecakiem i przeczekujemy najgorsze. Po około 40 minutach, w strugach deszczu (ale już na szczęście bez błyskawic i grzmotów) zmierzamy w kierunku Buli pod Rysami i Czarnego Stawu pod Rysami.

PS. Podczas drogi do parkingu w Palenicy Białczańskiej burza dopadła nas jeszcze dwukrotnie, a deszcz odpuścił nam dosłownie na 20 minut. Mogę się tylko domyślać, jaką minę miałem schodząc w tym warunkach. To mogło być coś w stylu „nie mów do mnie teraz!”. Pewnie też, dlatego tak ociągałem się z napisaniem tej relacji. O zdjęcia z zejścia nie pytajcie, bo ich nie ma. Były ciekawsze rzeczy do roboty.  

Informacje praktyczne i ciekawostki

  • nazwa szczytu została utworzona przez polskich górali i wywodzi się od ukośnego żlebu, widocznego po prawej stronie podczas wspinaczki tzw. „Grzędą”, po której poprowadzony został czerwony szlak turystyczny znad Morskiego Oka
  • wysokość względna pomiędzy Morskim Okiem, a Rysami to ponad 1100 metrów!
  • w drodze na Rysy rozpięte jest około 300 metrów łańcuchów, które ubezpieczają szlak
  • od czasu otwarcia polskiego szlaku na Rysy zginęło na nim ponad 50 osób
  • w okresie od 1 listopada do 14 czerwca szlak na Rysy od strony Słowacji jest zamknięty
  • płaski wierzchołek Buli pod Rysami jest dogodnym lądowiskiem dla śmigłowców TOPR, wykorzystywanym podczas akcji ratunkowych w okolicy

Słów kilka o zagrożeniach, jakie na nas czyhają

Rysy z pewnością nie są górą dla każdego! Wychodząc na najwyższy szczyt Polski turyści powinni zdać sobie sprawę z szeregu zagrożeń, z jakimi można się tutaj spotkać. Nie chce nikogo straszyć, odradzać wejścia czy mówić, że nie dacie rady. Zależy mi tylko na tym, aby Wasze wyjście było w pełni świadome, przemyślane i dostosowane do Waszych możliwości. Unikniecie wtedy niepotrzebnego stresu, będziecie w stanie trzeźwo określić, z czym przyjdzie Wam się zmierzyć na szlaku, a przede wszystkim zadbacie o bezpieczeństwo swoje i innych turystów. A dodatkowo być może oszczędzicie dodatkowej roboty panom z TOPR-u.

To co z tymi zagrożeniami? Jest się czego bać?

  • zmienna pogoda – przekonaliśmy się o tym na własnej skórze i naprawdę nikomu nie polecam zejścia z Rysów w takich warunkach, w jakich nam się to przytrafiło. Nie będę zgrywał tu bohatera. Schodząc czuliśmy (oprócz sporej dawki adrenaliny) strach i niepewność, czy wszystko potoczy się po naszej myśli. Prognozy prognozami, jak widać nawet najlepsze lubią się mylić. Dlatego najważniejsze jest, aby na bieżąco obserwować zmieniające się warunki i jak najszybciej reagować na ich (w większości przypadków) nagłą zmianę. Plan awaryjny zawsze jest mile widziany!  
  • nieprzygotowani, „niedzielni” turyści – uważam się za człowieka cierpliwego i tolerancyjnego, ale jeśli widzę Pana zmierzającego na Rysy w sandałach albo Panią w vansach, to coś się we mnie gotuje. Trochę wyobraźni! Szlak na Rysy to szlak wysokogórski i pogoda na szczycie na pewno odbiega od tego, co możecie zastać nad Morskim Okiem! Dodatkowo, szlak ze względu na swoją popularność jest mocno zatłoczony. W połączeniu z nieprzygotowaniem turystów może prowadzić (i prowadzi) to do zatorów na trasie, niebezpiecznych mijanek i rozdrażnienia turystów. Wtedy łatwo o chwilę dekoncentracji, poślizgnięcie, czy zrzucenie luźnych kamieni na osoby idące za nami. Sami byliśmy świadkami sytuacji, w której osoba schodząc poślizgnęła się na skalnej płycie i o mały włos nie przewróciła turystów podchodzących w tym czasie do góry. Ogromny zator utworzył się również w miejscu, gdzie zalegał jeszcze śnieg i niektórzy nie byli w stanie tego fragmentu przejść lub przechodzili bardzo wolno (przypomnę, że na Rysach byliśmy końcówką lipca)
  • nieodpowiednie przygotowanie kondycyjne – Rysów nie ma, co lekceważyć, do pokonania z Palenicy Białczańskiej jest ponad 1500 przewyższenia! Stanowi to rekordową różnicę wysokości w polskich górach. Nachylenie stoku też jest niczego sobie – od rejonu Kotła pod Rysami jest to około 30 stopni! Wszystko to sprawia, że wycieczka na Rysy jest wyprawą całodniową. Średnio zajmuje turystom około 11 – 13 godzin. Osoby bez kondycji, nieprzywykłe do ruchu nie powinny zapuszczać się na ten szlak, ponieważ jest on w stanie dać popalić niejednemu doświadczonemu turyście. Pewne jest, że szlak na Rysy jest długi, mozolny i nie jest odpowiedni dla początkujących.
  • ekspozycja i ciąg łańcuchów – naprawdę zdaję sobie sprawę, że łańcuchy w górach zostały zamontowane po to, aby życie turystom ułatwiać. Sporo jednak widziałem i niestety mam nieodparte wrażenie, że co po niektórzy nie umieją lub nie chcą korzystać z możliwości, jakie stwarzają. Dlatego też często na szlakach spotykam osoby, które usilnie trzymając się żelastwa, walczą o życie. Jeśli nigdy wcześniej nie poruszaliście się za pomocą łańcuchów, to Rysy nie są dobrym miejscem na oswajanie się z nimi. Polecam zapoznać się wcześniej m.in. z Giewontem, Szpiglasowym Wierchem, Kozim Wierchem, Świnicą czy Zawratem od Doliny Gąsienicowej. Dodatkowo, warto być odpornym na sporą ekspozycję, ponieważ w rejonie Przełączki i kopuły szczytowej jest naprawdę gdzie polecieć (ponad 500 metrowe urwisko opadającej do Doliny Ciężkiej na Słowacji).

Podsumowanie

Corocznie na Rysy zmierzają hordy turystów. Mniej lub lepiej przygotowanych. Nie ma się im, co dziwić, to w końcu najwyższy szczyt Polski i najwyższy szczyt w Tatrach dostępny znakowanym szlakiem. Przyciąga jak magnes, a te panoramy we wszystkich kierunkach świata – majstersztyk.

Wycieczka na Rysy z Palenicy Białczańskiej to niewątpliwie spora dawka wysiłku, emocji i niezapomnianych widoków. Wymaga odpowiedniego przygotowania kondycyjnego (do pokonania ponad 1500 m przewyższenia) i choć szlak nie jest specjalnie trudny pod względem technicznym, to nie polecam go tatrzańskim nowicjuszom.

PS. Mam cichą nadzieję, że dzięki tej relacji, tych lepiej przygotowanych turystów będzie więcej i że pomoże ona Wam świadomie określić własne, indywidualne możliwości.


Jeśli podoba Ci się, to co robię i chcesz wesprzeć moją działalność – postaw mi kawę mocy na szlaku! Ja odwdzięczę się kolejną relacją z wyjazdu, praktycznymi wskazówkami, poradą czy niezbędnymi informacjami, które pomogą Ci zaplanować urlop. Dziękuje!

Dodatkowo, każdy kto wesprze moją działalność otrzyma 45 dni darmowego dostępu do bogatej biblioteki audiobooków oferowanych przez BookBeat! 

MOŻESZ ZAJRZEĆ RÓWNIEŻ TUTAJ