Swoją przygodę ze zdobywaniem Korony Gór Polski postanowiłem rozpocząć od najwyższego szczytu polskich Bieszczadów – Tarnicy (1346 m n.p.m.). Dzikie, magiczne i nieokiełznane pasmo górskie znowu stało przede mną otworem. Ostatnio byłem tutaj jakieś 10 lat temu i już na samą myśl cieszyłem się na powrót w te strony. Dodatkowo, miała na nas czekać prawdziwa zima, której w Krakowie jeszcze w tym sezonie nie uświadczyliśmy. Czy udało się ją odnaleźć? Czy Tarnica była łaskawa i wpuściła nas na szczyt?
Spis treści
Trasa i profil wysokości
Bieszczady po raz drugi!
Poranna pobudka, szybkie śniadanie, łyk ciepłej herbaty i ruszamy w drogę w ten zimowy, mroźny poranek. Termometr pokazywał -6 oC! Ruszyliśmy w stronę wsi Wołosate. Na spokojnie, chwilę przed 8 meldujemy się przy parkingu, przy którym nie ma ani jednego auta. Kto by chciał wychodzić w taki ziąb na szlak?
Wołosate
Wołosate to nie tylko doskonała baza wypadowa w wyższe partie Bieszczadów, ale miejsce, w którym ma początek / koniec Głównego Szlaku Beskidzkiego. Startuję zaraz przy punkcie informacyjno – kasowym i obieram od razu niebieski szlak, który zaprowadzi mnie aż pod Przełęcz pod Tarnicą (1285 m n.p.m.). Jest to najpopularniejszy szlak prowadzący na najwyższy szczyt polskich Bieszczadów. W okresie letnim można tam spotkać tłumy turystów z całej Polski. Być może dzieje się tak, że jest to najkrótsza droga na szczyt. Według drogowskazów powinna ona zająć 2 godz. 15 minut. Oczywiście w rzeczywistości zależne jest to od indywidualnych predyspozycji i kondycji.
Początkowo niebieski szlak prowadzi płaskim terenem, przez rozległą polanę. Mgła wisi nisko, dodatkowo zaczyna padać śnieg, co powoduje, że okolica staje się niezwykle tajemnicza i niedostępna. Po 10 minutach dochodzę do drewnianego mostku, przy który stoi kolejny drogowskaz. Stąd już tylko krótka chwila dzieli mnie od zanurzenia się w gęstym, bukowym lesie.
Droga przez las i deszczochron
Po wejściu do lasu musicie przygotować się na zwiększony wysiłek. Trasa biegnie mocniej pod górę, po schodach, które zostały już przysypane białym puchem. Czasami noga mi zjeżdża, ale nie decyduję się na ubranie raczków, ponieważ po chwili szlak łagodnieje. Drewniane poręcze pomagają w dotarciu do zadaszonego miejsca, w którym można siąść na ławce, zjeść śniadanie i napić się gorącej herbaty z termosu. Deszczochron znajduje się mniej więcej w połowie drogi na Tarnicę. Żółty znak oznajmia wszem i wobec, że do szczytu jeszcze tylko godzina.
Zima w Bieszczadach
Po zastrzyku endorfin w postaci czekolady i ciepłej herbaty ruszam dalej pod górę. Muszę przyznać, że zima w Bieszczadach wygląda, jak prawdziwa! Opustoszałe szlaki, magiczne krajobrazy i to przeszywające zimno, które nie odpuszcza na krok. Tego mi było trzeba! Śnieg naprawdę jest w stanie zmienić scenerię wokół nas nie do poznania. I jest to zmiana jak najbardziej na lepsze. Zimowy spektakl, który mijam podchodząc na Tarnicę jest po prostu niezwykły.
Poza granicą lasu
Kolejne strome podejście wyprowadza mnie już poza granicę lasu. Tutaj też, na otwartej przestrzeni powinien ukazać mi się interesujący widok na dzisiejszy cel oraz jego otoczenie m.in. Szeroki Wierch. Niestety, pogoda była tak kiepska, że nie było nic widać w odległości kilku metrów. Gęste chmury, potęgowane przez opadu śniegu skutecznie zasłoniły wszelkie widoki. Warunki stają się coraz trudniejsze i w tym miejscu zdaję sobie sprawę, że wejście na szczyt wcale nie będzie takie łatwe, jak myślałem. Do pokonania pozostaje jeszcze łuk, którym obejdę Tarnicę niejako od tyłu.
Po 5 minutach od wyjścia z lasu mijam dwie osoby, które wyszły w tym dniu przede mną w trasę. Szok i niedowierzanie! W tym miejscu im dziękuje, bo nie musiałem zbytnio torować szlaku po nocnych opadach. Potwierdzili, że „na górze” jeszcze gorzej, wiatr dmie niemiłosiernie i że gdzieniegdzie śniegu po kolana (jak nie więcej). Nie zastanawiałem się ani przez chwilę, czy aby nie zawrócić i dać sobie spokój. Po wymianie uprzejmości ruszamy, każdy w swoją stronę. Kroczę wolno, dysząc coraz ciężej z powodu zalegającego śniegu. Stuptuty okazują się w tym przypadku bardzo pomocne.
Przełęcz pod Tarnicą
W końcu docieram na Przełęcz pod Tarnicą (1275 m n.p.m.), która zlokalizowana jest pomiędzy Tarnicą, a kulminacją Szerokiego Wierchu – Tarniczką. Jest to miejsce, w którym krzyżują się szlaki: czerwony (fragment Głównego szlaku Beskidzkiego) na Szeroki Wierch, żółty prowadzący na szczyt Tarnicy oraz niebiesko-czerwony rozgałęziający się w późniejszym momencie w stronę Halicza i Bukowego Berda. Już tylko 15 minut dzieli mnie już tylko od zdobycia upragnionego szczytu.
Od przełęczy trasa wiedzie łagodnym trawersem. Nawet przy obecnej pokrywie śnieżnej nie miałem żadnych problemów z podejściem. Równo po 15 minutach, wręcz książkowo staję ostatecznie na najwyższym szczycie polskich Bieszczadów! Tarnica przywitała mnie (jak już mogłem się domyślić) podłą aurą. Wiało jak diabli, zimno było przenikliwe, a zacinający śnieg sprawiał, że nie widziałem dalej niż na odległość wyciągniętej ręki. Kolejny już raz pogoda nie jest moim sprzymierzeńcem.
Na szczycie Tarnicy – królowej polskich Bieszczadów
Tarnica (1346 m n.p.m.) to jak już wiecie najwyższy szczyt polskich Bieszczadów. Wyższy jest tylko Pikuj (1408 m n.p.m.), który znajduje się na terenie Ukrainy. Na szczycie królowej Bieszczadów znajduje się 7 – metrowy metalowy krzyż, upamiętniający wizytę Karola Wojtyły w 1953 roku. Tarnica ma dwa wierzchołki (główny – 1346 m n.p.m. oraz 1339 m n.p.m.), które opadają od południa pionową ścianą skalną. Warto wspomnieć, że należy ona do Korony Gór Polski, czyli listy 28 szczytów poszczególnych pasm górskich Polski.
Droga powrotna i małe zaskoczenie
Dla tych, którzy chodzą częściej po Bieszczadach pewnie trudno będzie uwierzyć, że na szczycie byłem kompletnie sam. Tylko ja, Tarnica i kapryśna pogoda. Strzeliłem kilka fotek, nagrałem kilka instastory (prawie odmarzły mi palce) i po około 20 minutach zacząłem zbierać się do drogi powrotnej. Dokładnie tym samym, żółtym szlakiem w kierunku przełęczy. W moim początkowym zamierzeniu chciałem wybrać się fragmentem Głównego Szlaku Beskidzkiego (kolor czerwony) do Ustrzyk Górnych. Szybko jednak zmieniłem plany, w momencie, kiedy okazało się, że ten szlak jest kompletnie nieprzetarty. Nie miałem dzisiaj ochoty na torowanie … Pozostał, zatem powrót do wsi Wołosate szlakiem niebieskim. Jak pomyślałem, tak też zrobiłem.
Nie napisałbym już nic więcej, bo to przecież dokładnie ta sama trasa jaką pokonywałem jakąś godzinkę wcześniej, ale … Schodząc sobie spokojnie minąłem mniej więcej 60 – 70 osób podążających w kierunku Tarnicy! Ja to mam timing! Przynajmniej maiłem możliwość nacieszyć się nią w samotności.
Noclegi w Bieszczadach – Tarnica i okolice
Szukasz wymarzonego miejsca na nocleg w Bieszczadach? Planując wycieczkę na Tarnicę najwygodniej będzie Ci szukać noclegów w takich miejscowościach jak: Wetlina, Ustrzyki Górne, Cisna czy Smerek.
Jeśli natomiast planujesz spędzić wakacje w Bieszczadach w niebanalny sposób, to koniecznie sprawdź platformę AlohaCamp. Znajdziesz tam nadzwyczajne miejsca noclegowe – glampingi, klimatyczne domki, domki na drzewach, prywatne kempingi czy tiny houses.
Dla naszych Czytelników mamy też coś specjalnego! Wystarczy, że klikniesz w poniższy baner:
Ciekawostki i porady praktyczne
- Najwyższym szczytem Bieszczadów jest Pikuj, Tarnica najwyższa jest po ich polskiej stronie
- Wejście na Tarnicę z wsi Wołosate zajmuje mniej więcej 2 godziny, zejście – około 1 godziny. Zimą oczywiście trochę dłużej
- Pierwszy krzyż stanął na szczycie Tarnicy w 1987 roku
- Obecny krzyż to już trzeci, który stanął na szczycie Tarnicy, wcześniejsze zostały zniszczone
- W Wielki Piątek i tydzień przed nim do krzyża zdążają liczne grupy turystów w Drogach Krzyżowych.
Podsumowanie
„Dach” polskich Bieszczadów przyciąga wysokością, możliwością dopisania kolejnego szczytu do Korony Gór Polski, a przede wszystkim swoją malowniczością. Niebieski szlak z wsi Wołosate to bardzo popularna trasa (również w okresie zimowym). Przekonałem się o tym na własne oczy mijając slalomem hordy turystów podczas schodzenia.
Najważniejsze tego dnia było jednak to, że w końcu znaleźliśmy zimę z prawdziwego zdarzenia. Białe korytarze z oszronionych gałęzi drzew, oblodzone połoniny, drzemiące pod śniegiem lasy zrobiły na nas niemałe wrażenie. Stworzyły bajkową, niezwykłą scenerię, która na długo pozostanie w pamięci. Bieszczady i Tarnica zimą jak najbardziej na plus!