Długo siedział mi w głowie. Z roku na rok powtarzałem sobie, że w końcu nadszedł ten czas. Dzikie tłumy przewalające się w tych okolicach w sezonie skutecznie mnie od niego odstraszały. W końcu jednak ciekawość okazała się silniejsza i nie było już odwrotu. Postanowiliśmy wybrać się w końcu na najsłynniejszy tatrzański szczyt. Sobotni dzień zapowiadał pogodę tylko dla wytrwałych, dlatego była duża szansa na uniknięcie tłumów na szczycie. Czy udało się ich uniknąć? Zapraszam do przeczytania relacji!
Spis treści
Trasa i profil wysokości
Szlaki turystyczne na Giewont
Na Giewont prowadzą trzy szlaki turystyczne. Można powiedzieć, że dwa z nich są popularne, a jeden trochę mniej (tym właśnie mniej popularnym szlakiem postanowiliśmy udać się na szczyt, ale o tym zaraz).
- Szlak niebieski z Kuźnic – najczęściej wybierana droga na Giewont. Trasa prowadzi przez Kalatówki, Dolinę Kondratową, obok schroniska na Hali Kondratowej, Przełęcz Kondracką i aż na sam szczyt. Średni czas dojścia tym wariantem to około 3:20 godz.
- Szlak czerwony z Doliny Strążyskiej – wymagający szlak prowadzący przez Polanę Strążyską, Przełęcz w Grzybowcu i Kondracką Przełęcz Wyżnią. Podczas podchodzenia na Przełęcz w Grzybowcu z powodzeniem można pokusić się o zahaczenie o wodospad Siklawica, który znajduje się w niedalekiej odległości. Czas przejścia: ok. 3:15 godz.
- Szlak żółty z Gronika – najrzadziej uczęszczany szlak dojściowy na Giewont, prowadzący przez urokliwą Dolinę Małej Łąki, aż na Kondracką Przełęcz. Podejście na tym szlaku jest zdecydowanie bardziej strome niż przy wariancie z Kuźnic, ale też możemy podziwiać ładniejsze widoki. Także coś za coś. Czas przejścia: ok. 3:25 godz.
Nasz wybór: żółto – niebieski szlak z Gronika
Znając nasze poprzednie wypady, pewnie już spodziewacie się, jaką opcję wybraliśmy. Oczywiście wybór padł na najrzadziej uczęszczany szlak z Gronika przez Dolinę Małej Łąki. Miało być ciężko i mało turystów na szlaku. Pomimo padającego od samego rana deszczu ruszyliśmy pełni optymizmu na trasę. Dolina Małej Łąki może i jest jedną z najrzadziej uczęszczanych dolin w Tatrach, ale na pewno jest niemniej piękna od pozostałych.
Szlak startuje z osiedla Gronik znajdującego się przy drodze z Zakopanego do Kir i Chochołowa. Początkowy jego fragment wiedzie wygodną, ubitą ścieżką i bardzo delikatnie (prawie niezauważalnie) pnie się w górę. Wokoło las, płynący leniwie Małołącki Potok i wszechobecna cisza. Jesteśmy kompletnie sami na szlaku.
Pierwsze rozwidlenie szlaków
Po około 25 minutach docieramy do Szatry, do skrzyżowania szlaków. W tym miejscu niebieski szlak skręca w prawo na Przysłop Miętusi, my natomiast kontynuujemy wędrówkę szlakiem żółtym, który doprowadza nas na bardzo rozległą Wielką Polanę Małołącką. Jak już pisałem ostatnio na fanpage’u na Facebooku – miejsce to naprawdę nas zauroczyło.
Wielka Polana Małołącka
Wielka Polana Małołącka to ogromny twór, położony na wysokości około 1150 m n.p.m. Ma aż 1 km długości i niegdyś stanowiła ona miejsce wypasu owiec. Idealnie nadaje się na pierwszy pit stop ze śniadaniem. Gdyby nie ta pogoda, moglibyśmy rozkoszować się widokami na Giewont, Siodłową Turnię, Mnichowe Turnie, Zagonną Turnię i monumentalną Wielką Turnię Małołącką (1847 m n.p.m.). A tak tylko czasami coś przebijało się pomiędzy gęstą warstwą chmur, co jednak wyglądało niezwykle ciekawie.
Po krótkim odpoczynku ruszamy dalej przed siebie. Znikamy na chwilę w jodłowo – świerkowym lesie, a teren powoli zaczyna się wznosić się mocniej w górę.
Podejście na Przełęcz Kondracką
Deszcz powoli jakby zaczął ustępować. Nie było mowy o przejaśnieniach, ale i tak wędrowało się przyjemniej. Jest cholernie ślisko, a właśnie zaczynamy podejście Głazistym Żlebem, który opada spod Kondrackiej Przełęczy i Wyżniej Kondrackiej Przełęczy do Doliny Małej Łąki. Żółty szlak, którym wędrujemy przecina ten żleb w kilku miejscach. Kamienie są mocno wyślizgane i trzeba zachować tutaj wzmożoną ostrożność, bo o poślizgnięcie nie jest trudno.
Stroma ścieżka wyprowadza nas na Wyżnie Małołąckie (1230 m n.p.m.), następnie na skraj Niżniej Świstówki Małołąckiej (ok. 1500 m n.p.m.), a później wędrujemy pomiędzy Mnichowymi Turniami i Siodłową Turnią (1647 m n.p.m.). Licznymi zakosami pośród bujnego piętra kosodrzewiny dostajemy się w końcu na Kondracką Przełęcz.
Przełęcz Kondracka (1725 m n.p.m.)
Na przełęczy pojedyncze osoby. Dzisiaj wchodzą tu chyba tylko osoby, które lubią zmoknąć i dobrze zmarznąć. O widokach mogliśmy oczywiście zapomnieć, ale i tak zarządzamy tu dłuższy postój. Przełęcz Kondracka (1725 m n.p.m.) położona jest pomiędzy Kopa Kondracką, a Giewontem, na który zmierzamy. Ani jednego, ani drugiego niestety nie uświadczyliśmy – chmury zasłoniły dosłownie wszystko. Jedyne, co dostrzegliśmy, to skrzyżowanie szlaków, które może zabrać nas na Halę Kondratową, na Kopę Kondracką (a stamtąd możemy udać się na Kasprowy Wierch lub na pozostałe szczyty Czerwonych Wierchów) lub po prostu na Giewont. Po sporej dawce węglowodanów postanawiamy podejść niebieskim szlakiem wyżej, w stronę Wyżniej Przełęczy Kondrackiej.
Wyżnia Przełęcz Kondracka (1765 m n.p.m.)
Podchodzimy grzbietem, gdzieniegdzie porośniętym kępami kosodrzewiny, który nie sprawia na początku żadnych problemów. Cały czas idziemy po wygodnej, kamienistej ścieżce. Przy ładnej pogodzie trasa ta jest bardzo oblegana i na pewno nie obejdzie się bez odstania „swojego” w kolejce. Po koło 10 minutach docieramy do Wyżniej Przełęczy Kondrackiej (1765 m n.p.m.), będącą północną odnogą grani Kopy Kondrackiej (2002 m n.p.m.). To w tym miejscu niebieski szlak, którym podchodzimy łączy się z szlakiem czerwonym, wychodzącym z Doliny Strążyskiej.
Podejście na Giewont – pierwsze łańcuchy
Dalej idziemy kamiennym chodnikiem, aż do miejsca, w którym niebieski szlak rozdziela się i okrąża Giewont, tworząc wokół niego pętlę. Podchodzić będziemy jego prawą odnogą, a schodzić lewą. Jednokierunkowy ruch w tym miejscu to MUST HAVE. Poprzez tworzące się gigantyczne kolejki pod kopułą szczytową Giewontu takie rozwiązanie wydaje się niezbędne i dobrze, że takowe istnieje. Już tylko 30 minut dzieli nas od upragnionego szczytu.
Dochodzimy w końcu do pierwszego łańcucha. Dalej ich ciąg wyprowadzi nas na samą górę. Na szczęście jesteśmy sami, żadnych kolejek, żadnych nieprzygotowanych turystów, tylko dobrej pogody brak. Podejście nie sprawia nam problemów, chociaż trzeba uważać, bo skały po deszczu były mokre i dodatkowo bardzo mocno wyślizgane. Muszę przyznać, że szlak jest ciekawy i jakoś niespecjalnie trudny technicznie. Kilka razy wpinamy się na skalne półki przy użyciu łańcuchów, trawersujemy zbocze, mijamy strome urwisko po naszej prawej stronie i wspinamy się po śliskich głazach. Jeszcze tylko kilka sprawnych ruchów i … meldujemy się na szczycie!
Giewont (1894 m n.p.m.) – na szczycie Śpiącego Rycerza
Giewont to bez wątpienia największy symbol Zakopanego. Na jego masyw składają się wierzchołki – główny, czyli Wielki Giewont (1894 m n.p.m.), Długi Giewont (1876 m n.p.m.) oraz Mały Giewont (1728 m n.p.m.). Na jego szczycie stoi 15 – metrowy, metalowy krzyż, który został tutaj zamontowany w 1901 roku (w czasie burzy stanowi ogromne zagrożenie). Jeśli mówimy o Giewoncie, to warto również wspomnieć o bardzo charakterystycznych przełęczach, które występują w jego okolicy. Pomiędzy Wielkim i Małym Giewontem znajduje się Giewoncka Przełęcz (1680 m n.p.m.), natomiast pomiędzy Wielkim a Długim Giewontem – Szczerba (1823 m n.p.m.).
Na szczycie lekkie zaskoczenie. Oprócz naszej dwójki, tylko 3 osoby pokwapiły się na wejście w tych warunkach. Spektakularnym widokom nie było końca. Dodatkowo, wiatr przyrósł na sile i miałem wrażenie, że dął tam na górze tylko, żeby nas przewrócić. Przynajmniej przestało padać. Nie było widać Zakopanego, całego Podhala, Czerwonych Wierchów, a o Tatrach Wysokich to nie było mowy.
Giewont, a kwestie bezpieczeństwa
Giewont to chyba najbardziej oblegany tatrzański szczyt. Niestety bardzo często próbują go zdobyć osoby nieprzygotowane pod względem kondycyjnym i sprzętowym oraz osoby niesprawdzające przed wyjściem prognoz pogody. Potwierdzeniem powyższego są bardzo liczne wypadki, w tym wypadki śmiertelne. Najczęstszą ich przyczyną są wyładowania atmosferyczne, ze względu na metalowy krzyż ściągający pioruny. Czasami ludzie zbaczają ze szlaku i kończy się to upadkiem z wysokości, a prym wiedzie tutaj bardzo niebezpieczny Żleb Kirkora, który opada z Giewonckiej Przełęczy w stronę Doliny Strążyskiej. Zdarzały się też samobójstwa – Giewont jest drugim po Nosalu najczęściej wybieranym przez samobójców szczytem.
Zejście na Przełęcz Kondracką
Po posileniu się kanapkami i kilku łykach gorącej herbaty dość szybko podjęliśmy decyzje o zejściu. Szlak zejściowy sprawia zdecydowanie więcej problemów niż ten wejściowy. Ubezpieczony jest łańcuchami i prowadzi w kierunku zachodnim spod metalowego krzyża. Kilkukrotnie nadziejemy się podczas zejścia na bardzo mocno wyślizgane kamienne stopnie, płyty i będziemy musieli popracować trochę rękoma, aby się przyasekurować. Po kilku minutach dochodzimy do miejsca, w którym szlak staje się dwukierunkowy i łatwą ścieżką dochodzimy do skrzyżowania szlaków przy Kondrackiej Przełęczy.
Co dalej? A może Czerwone Wierchy?
Początkowo mieliśmy w planie zejść niebieskim szlakiem prosto do Kuźnic. Jednak ciekawość okazała się silniejsza i już po kilku chwilach wspinaliśmy się na Kopę Kondracką (2005 m n.p.m.), czyli pierwszy z Czerwonych Wierchów. Co prawda nie wiedzieliśmy, czego mamy się spodziewać tam na górze, bo wszystko znajdowało się pod grubą warstwą chmur, ale być we wrześniu w Tatrach i nie wejść na Czerwone Wierchy? Toż to, rozbój w biały dzień!
Podejście na Kopę Kondracką potrafi przynudzić… Nie sprawia żadnych trudności technicznych, ciągnie się niemiłosiernie i cały czas sprawia wrażenie, że już jesteśmy na szczycie. Jak ktoś z Was podchodził z Przysłopu Miętusiego na Małołączniak to dokładnie wie, o co mi chodzi. Dodatkowo, odczucie to potęgowała dosłownie zerowa widoczność. Dobrze, że założyliśmy na siebie jaskrawe kurtki, przynajmniej nie mieliśmy problemu ze znalezieniem siebie nawzajem ?
Kopa Kondracka (2005 m n.p.m.)
Kopa przywitała nas jeszcze mocniejszym wiatrem niż Giewont. Wydawało mi się, że podmuchy cały czas się wzmagają, biły ze wszystkich stron i za nic nie chciały odpuścić. Nie było mowy o przerwie na jedzenie, bo gdybym cokolwiek wyciągnął wylądowałoby to pewnie kilka metrów dalej. Zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie i szybkim krokiem ruszyliśmy na kolejny z Czerwonych Wierchów – Małołączniak (2096 m n.p.m.).
Granią Czerwonych Wierchów
Pałałem ogromną nadzieją, że będąc na Czerwonych Wierchach może choć na chwilę się przejaśni. Że będę widział coś więcej niż tylko czubek własnych butów i że w końcu ten upierdliwy wiatr odpuści i osłabnie na sile. Niestety, nic bardziej mylnego.
Dlatego w tym miejscu zakończę naszą wycieczkę i odeślę Was do relacji z majowych Czerwonych Wierchów (bez Kopy Kondrackiej). Podczas niej było co podziwiać, bo trafiliśmy na fantastyczną widoczność! Co ja w ogóle będę opowiadał – sprawdźcie sami:
Niespodzianka na zejściu z Ciemniaka
A teraz pora się przyznać. Skłamałem z tą widocznością. Dosłownie na 5 minut (już podczas zejścia z Ciemniaka) odsłoniły się specjalnie dla mnie takie widoki. I jak tu nie kochać gór? Check this out!
Noclegi Tatry – noclegi w Zakopanem i okolicach
Szukasz wymarzonego miejsca na nocleg w Tatrach? Planując wycieczkę na Giewont i Czerwone Wierchy z Gronika najwygodniej będzie Ci szukać noclegów w takich miejscowościach jak: Chochołów, Witów, Kościelisko, Gronik czy Kiry.
Jeśli natomiast planujesz spędzić wakacje w Tatrach w niebanalny sposób, to koniecznie sprawdź platformę AlohaCamp. Znajdziesz tam nadzwyczajne miejsca noclegowe – glampingi, klimatyczne domki, domki na drzewach, prywatne kempingi czy tiny houses.
Dla naszych Czytelników mamy też coś specjalnego! Wystarczy, że klikniesz w poniższy baner:
Ciekawostki i porady praktyczne
- Wstęp do Tatrzańskiego Parku Narodowego jest płatny (10 zł – bilet normalny, 5 zł – bilet ulgowy)
- Jedna z legend o Giewoncie wiąże go z sylwetką śpiącego rycerza, który powstanie, gdy Polska znajdzie się w wielkim niebezpieczeństwie
- Nazwa Giewontu prawdopodobnie pochodzi z języka niemieckiego i pierwotnie brzmiała Gewand (grupa skał) lub Gähwand (stroma skała)
- Do miejscowości Gronik (skąd prowadzi wejście do Doliny Małej Łąki) można dostać się w około 10 – 15 minut z Zakopanego jednym z busów odjeżdżających z okolic dworca PKS. Można też dostać się tam wygodniej samochodem i zostawić auto na parkingu znajdującym się przy granicy z Tatrzańskim Parkiem Narodowym
- Giewont należy do najbardziej popularnych tatrzańskich szczytów, dlatego w sezonie przygotujcie się na spore kolejki przed kopułą szczytową, gdzie występuje ruch jednokierunkowy
- Z Giewonckiej Przełęczy opada owiany złą sławą Żleb Kirkora, w którym zginęło wielu turystów, którzy zboczyli ze szlaku celem skrócenia drogi powrotnej
- Giewont jest bardzo niebezpieczny w czasie burzy ze względu na metalowy krzyż, który ściąga pioruny
Podsumowanie
Symbol Zakopanego kusi od pierwszego spojrzenia. I nie ma w tym nic dziwnego, bo niezwykle dumnie wznosi się nad miastem i zaprasza do wspinaczki. Musimy być jednak świadomi, że szlak prowadzący na szczyt nie należy do tych najłatwiejszych w Tatrach. Przygotujmy się na serię łańcuchów, wypolerowane kamienie i śliskie płyty, a w sezonie na dzikie tłumy pod kopułą szczytową. Jeśli chcecie ich uniknąć wybierzcie się na szlak bardzo wcześnie rano, najlepiej poza sezonem albo … Skorzystacie z naszego pomysłu i wybierzecie się na szczyt w największą dupówę. A jeśli obawiacie się tego wszystkiego, to polecam wejście na pobliską Kopę Kondracką i dalej granią Czerwonych Wierchów.