W końcu nadarzyła się świetna okazja na zdobycie najwyższego szczytu leżącego w całości w Polsce – Koziego Wierchu (2291 m n.p.m.). Nocując w schronisku w Roztoce mogliśmy zaoszczędzić trochę czasu i udać się prosto do Doliny Pięciu Stawów, skąd prowadzi na jego szczyt czarny szlak turystyczny. Ostatecznie na szczycie zameldowałem się sam, gdyż moje trio postanowiło, że wyżej niż schronisko w „Piątce” nie wychodzi. Było to dla mnie wspaniałe przeżycie, choć już wcześniej zdarzało mi się wędrować samotnie. Zapraszam do przeczytania!
Spis treści
Trasa i profil wysokości
Pobudka w schronisku PTTK w Dolinie Roztoki
Dzwoni budzik, godzina 5:00. Chwila zawahania, wstawać czy pozwolić sobie na ponowne zaśnięcie? Niechętnie sprawdzam jak wygląda moja kostka – spuchnięta jak bania. Wczorajsze Granaty dały naprawdę mocno w kość i dzisiaj trochę obawiałem o komfort wędrowania. Próba wstania z łóżka zakończyła się tak szybko, jak się zaczęła. Kolana i mięśnie czworogłowe odmawiały posłuszeństwa. Postanowiłem jednak położyć się jeszcze na chwilę. Może za pól godziny będzie lepiej …
Z grymasem bólu zeszliśmy z Danielem na dół do części stołówkowej schroniska, aby przygotować do wyjścia. Naszym punktem startowym dzisiejszego dnia było schronisko PTTK im. Wincentego Pola w Roztoce (1031m n.p.m.), w którym mieliśmy okazję nocować. Zlokalizowane jest ono nieco na uboczu, około 15 minut od drogi Oswalda Balzera, która prowadzi do Morskiego Oka. Dzięki temu nie ma tutaj przypadkowych turystów, przychodzą tu Ci, którzy tego naprawdę chcą. Do dyspozycji w schronisku mamy jadłodajnię, bufet z atrakcyjnym cenami, kuchnię turystyczną z całodobowym dostępem do wrzątku, suszarnię (działa wyśmienicie i bardzo się przydała) oraz łazienki z prysznicami (jeszcze bardziej się przydały). Nasz 4 – osobowy pokój spełnił nasze oczekiwania – było czysto, wygodnie, a pościel pachniała świeżością. Zapłaciliśmy za niego 50 zł od osoby, co naprawdę nie jest wygórowaną ceną. Szczególnie, jeśli mówimy o szczycie sezonu turystycznego w Tatrach.
Nocleg w schronisku w Roztoce – jakie wrażenia?
Muszę przyznać, że pomimo ogromnego sentymentu do schroniska w Dolinie Pięciu Stawów, to właśnie schronisko w Roztoce całkowicie skradło nasze serca. Wspaniały klimat, bogata historia, a przede wszystkim przepyszne jedzenie – żurek i kwaśnica wymiatają! Ponadto, w schronisku istnieje możliwość spania na podłodze (w odróżnieniu od schroniska Murowaniec lub na Polanie Chochołowskiej). To też dobra baza wypadowa w okolice Morskiego Oka, na Szpiglasową Przełęcz i Szpiglasowy Wierch, Świstówkę Roztocką, Dolinę Pięciu Stawów oraz na bardziej wymagające szlaki na Rysy (2499 m n.p.m.) i Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem (2307 m n.p.m.). Największym plusem jest jednak fakt, iż panuje tutaj względna cisza i spokój w porównaniu z resztą tatrzańskich schronisk.
Dolina Pięciu Stawów przez Dolinę Roztoki
Wystartowaliśmy chwilę przed 6 rano ze schroniska. Łatwe, około 15 minutowe podejście wyprowadziło nas w okolice Wodogrzmotów Mickiewicza. Przy wodospadzie skręciliśmy na szlak prowadzący do Doliny Pięciu Stawów przez Dolinę Roztoki. Ludzi jak na lekarstwo, opłaca się wyjść na szlak skoro świt. Już mi się podoba.
Zielonym szlakiem przez Dolinę Roztoki wędrowałem już kilkanaście razy, dlatego pozwolę sobie zostawić poniżej dokładny opis tego fragmentu trasy, który kiedyś przygotowałem. Nie powstrzymam się jednak przed wrzuceniem kilku zdjęć z dzisiejszego podejścia doliną – pogoda była naszym sprzymierzeńcem. Co tu dużo opowiadać, zobaczcie sami!
Dolina Roztoki, Siklawa, Wielki Staw Polski
Przy rozwidleniu szlaków Daniel oznajmia mi, że definitywnie odpuszcza sobie Kozi Wierch. Granaty wyssały z niego ostatnie pokłady sił jakimi dysponował i ze smutkiem stwierdza, że dzisiaj jego max to schronisko w Dolinie Pięciu Stawów. Przystajemy chwilę na ławeczce, możliwie jak najbardziej się odciążam (zostawiam w plecaku tylko coś do picia, 2 energetyczne batony i kurtkę przeciwdeszczową) i ruszamy w przeciwne strony. On szlakiem czarnym, który zaprowadzi go w okolice schroniska, a ja zielonym, który przypomni mi jak fantastycznym okazem natury jest Siklawa. Szum wody największego wodospadu w Polsce naprawdę robi wrażenie.
Po pokonaniu kilku mocno wyślizganych płyt skalnych melduję się przy brzegu Wielkiego Stawu Polskiego (1665 m n.p.m.). Stąd podziwiać mogę widoki, które pamięta się do końca życia – całe otoczenie Doliny Pięciu Stawów wraz z przyległymi do niej szczytami. Mamy, więc Miedziane, Szpiglasowy Wierch, grań Kotelnicy, Gładki Wierch i wiele wiele innych. Nie mam w planach przed Kozim Wierchem odwiedzać schroniska, dlatego mijam mostek na potoku Roztoka i kieruję się niebieskim szlakiem na południowy – zachód. Pierwsze skrzyżowanie szlaków zaprasza mnie na Krzyżne (2122 m n.p.m.), wędruje jednak dalej płaskim terenem i za kilkaset metrów docieram do interesującego mnie drogowskazu.
Rozwidlenie szlaków pod Kozim Wierchem
Stąd czarne oznaczenie zabierze mnie na sam szczyt, który niestety schował się za grubą warstwą chmur. Z tego miejsca południowe zbocze, po który przyjdzie mi się zaraz wspinać nie robi na mnie większego wrażenia. Co prawda dalej jawi się przede mną najwyższy szczyt leżący w całości na terytorium Polski, jednak w porównaniu z północnym obliczem tej góry, które miałem okazję podziwiać podczas wycieczki na Granaty, południowa strona wygląda całkiem niewinnie. Niewinnie nie oznacza na pewno, że będzie lekko – do pokonania ponad 600 m przewyższenia! Najwyższy czas sprawdzić, czy zakwasy po wczoraj ustąpią podczas mozolnego podejścia.
Kozi Wierch z Doliny Pięciu Stawów – początkowy fragment szlaku
Pierwszy etap wędrówki nie nastręcza żadnych problemów. Ot, zwykły marsz po wygodnych, kamiennych stopniach. Po kilku pokonanych zakosach robi się nawet trochę nudno i monotonnie. Droga pnie się powoli w górę (nachylenie około 30°) wzdłuż Szerokiego Żlebu, który jest najbardziej charakterystyczną formacją na tym fragmencie trasy. Po kilkunastu minutach dalej wędruję kamiennym chodnikiem, z tą różnicą, że ścieżka robi się bardziej stroma. Na wysokości około 1800 – 1850 m n.p.m. otwierają się widoki na prawie wszystkie stawy – brakuje tylko Zadniego Stawu (1890 m n.p.m.), który chowa się w Dolince Pod Kotłem.
Wejście w skalny teren
Niekończące się zakosy wyprowadzają nas w końcu w skalisty, wymagający większego skupienia teren. Kilka miejsc skłania do zachowania szczególnej ostrożności, przydają się nieużywane do tej pory kończyny górne. Dość wymagającym fragmentem na czarnym szlaku jest trawers Szerokiego Żlebu, który wiedzie po mocno wyślizganych, kamiennych płytach. Warto w tym miejscu podeprzeć, przyasekurować się rękoma, aby pewnie przejść ten odcinek i niepotrzebnie nie zawrócić.
Orla Perć – rozwidlenie szlaków
Dalszą część wędrówki pokonuję już we mgle i gęstych chmurach. Na szczęście nie pada deszcz, choć w powietrzu było czuć, że niedługo może się to zmienić. Po pokonaniu trawersu przyspieszam tempo. Mam dziwne wrażenie, że po pokonaniu tego miejsca uwolniłem głęboko skrywane pokłady energii. Chyba bliskość upragnionego szczytu tak na mnie działa. Niebawem stoję już przy rozwidleniu szlaków na Orlej Perci. W prawo czerwony odbija w stronę Granatów, natomiast po lewej stronie szlak czarny łączy się z czerwonym i ma mnie zaprowadzić na sam szczyt. Do szczytu pozostało około 10 minut niezbyt trudnego podejścia – musimy znowu zrobić trawers zbocza, pokonać kilka zakosów oraz przejść po sporych rozmiarów blokach skalnych.
Kozi Wierch – najwyższy szczyt leżący w całości na terytorium Polski
Aż w końcu … staję na szczycie Koziego Wierchu (2291 m n.p.m.). Nie muszę Wam już chyba mówić, że widoków na szczycie nie miałem żadnych. Wszystko pokryte było gęstymi chmurami i jedyne, co było mi dane dostrzec to grupka 10 – 15 osób, z którymi wspólnie mogłem celebrować zdobycie Koziego Wierchu. Zawsze w takich momentach pojawia się u mnie pewien niedosyt. Hektolitry wylanego potu, kłujący ból w mięśniach, nieustanna walka między głową a ciałem, a na szczycie zamiast bajecznej panoramy dostaję „takie coś”. Dosłownie, mleko rozlane regularnie po całej okolicy, skutecznie zasłaniające wszystko na swojej drodze. Dobrze, że chociaż podczas podejścia udało mi się zrobić kilka dobrych ujęć…
Pomimo zerowej widoczności nie spieszyło mi się w ogóle na dół. Wyjąłem izotonik, energetyczne batony, czekoladę i szybko w zapomnienie odeszły wszystkie negatywne przemyślenia sprzed chwili. Jedzenie czyni jednak cuda. Pozwoliłem oddać się błogiemu relaksowi i chłonąć piękno naturalnego otoczenia. W górach ważne jest przecież to, żeby poczuć klimat odwiedzanych miejsc i dostrzec ich wyjątkowość. Satysfakcja ze zdobycia szczytu przyjdzie wtedy sama.
Zejście do Doliny Pięciu Stawów Polskich
Po 30 minutach spędzonych na Kozim Wierchu postanowiłem w końcu zejść do Doliny Pięciu Stawów Polskich. Dokładnie tą samą droga, którą wszedłem uprzednio na szczyt. Dosłownie w chwili, w której wystartowałem zaczyna padać delikatna mżawka – to znak, że na zejściu muszę być jeszcze bardziej skoncentrowany. Uważnie stawiam kolejne kroki i muszę przyznać, że tempo schodzenia miałem całkiem niezłe. Udało mi się wyprzedzić kilkanaście osób, które rozpoczęły zejście przede mną.
Około 250 – 300 m niżej przywitała mnie słoneczna pogoda, świetnie prezentowała się Dolina Pięciu Stawów i jak na złość odsłonił się cały masyw Koziego Wierchu. Dlaczego dopiero teraz ja się pytam? Okienko pogodowe nie trwało jednak długo – po 5 minutach ponownie chmury przykryły wszystko, co znajdowało się powyżej 1900 m n.p.m. Widząc, co się dzieje wpadłem na pomysł, że poćwiczę sobie zbieganie w górach. Południowe stoki Koziego Wierchu idealnie się do tego nadały. Niestety będąc już na dole i widząc drogowskaz mówiący, że do schroniska w „Piątce” mam już tylko 10 minut dopadła mnie prognozowana ulewa … Zmokła kura to chyba mało, żeby wyrazić jak wyglądałem wchodząc do budynku schroniska.
Powrót Doliną Roztoki do Palenicy Białczańskiej
Szybko odnalazłem swoją ekipę, zamówiliśmy jedyny w swoim rodzaju bigos i w skrócie przybliżyłem im jak wyglądała moja dzisiejsza wycieczka. Przeczekaliśmy burzę, napiliśmy się ciepłej herbaty i ruszyliśmy ponownie w stronę Doliny Roztoki. Nogi bolały niemiłosiernie, zmęczenie dawało o sobie znać na każdym kroku, ale i tak satysfakcja ze zdobycia szczytu była ponad tym. To były naprawdę piękny weekend w Tatrach – najpierw Granaty, a na dopełnienie Kozi Wierch! Żyć nie umierać! Oby więcej takich wypadów ?
Noclegi Tatry – noclegi w Zakopanem i okolicach
Szukasz wymarzonego miejsca na nocleg w Tatrach? Planując wycieczkę na Kozi Wierch najwygodniej będzie Ci szukać noclegów w takich miejscowościach jak: Zakopane, Murzazichle, Poronin, Bukowina Tatrzańska czy Kościelisko.
Jeśli natomiast planujesz spędzić wakacje w Tatrach w niebanalny sposób, to koniecznie sprawdź platformę AlohaCamp. Znajdziesz tam nadzwyczajne miejsca noclegowe – glampingi, klimatyczne domki, domki na drzewach, prywatne kempingi czy tiny houses.
Dla naszych Czytelników mamy też coś specjalnego! Wystarczy, że klikniesz w poniższy baner:
Ciekawostki i porady praktyczne
- Wstęp do Tatrzańskiego parku Narodowego jest płatny (10 zł – bilet normalny, 5 zł – bilet ulgowy)
- Parking w Palenicy Białczańskiej dla samochodu osobowego to koszt 39 złotych (więcej o opłatach możecie przeczytać: TUTAJ)
- Do Palenicy kursują też busy (tabliczka „Morskie Oko”). Koszt przejazdu to 10 zł, podróż trwa około 30 -40 minut.
- Kozi Wierch zlokalizowany jest pomiędzy Czarnymi Ścianami (2242 m n.p.m.), a Zamarłą Turnią (2179 m n.p.m.). Od strony zachodniej Kozi Wierch od Zamarłej Turni oddziela słynna Kozia Przełęcz (2137 m n.p.m.)
- Szczyt swoją nazwę zawdzięcza kozicom, które można bardzo często tutaj spotkać (szczególnie na południowym zboczu od strony Doliny Pięciu Stawów)
- Na Kozi Wierch można dostać się również od strony Zawratu i Koziej Przełęczy, jednak należy pamiętać, że odcinek Orlej Perci od Zawratu do Koziego Wierchu jest uważany za najtrudniejszy w polskich Tatrach
- Długa, północno-wschodnia grań Koziego Wierchu zwana jest Kozim Murem
- Po stronie północnej strome zbocza Koziego Wierchu są ograniczone Żlebem Kulczyńskiego (od wschodu) i żlebem Koziej Przełęczy (od strony północno-wschodniej)
Podsumowanie
Wycieczka na Kozi Wierch z Doliny Pięciu Stawów należy do kategorii wymagających pod względem kondycyjnym, ale trudności techniczne oceniłbym na względnie umiarkowane. Nie zmienia to faktu, że na pewno warto mieć ją w swoim górskim portfolio. Jest to w końcu najwyższy szczyt leżący w całości na terytorium Polski. Podobnie jak podczas wycieczki na Granaty mamy też możliwość zetknięcia się ze słynną Orlą Percią, co na pewno jest dodatkowym wabikiem. Nie polecam jednak wybierać się na ten szlak na samym początku swojej tatrzańskiej przygody – nie brak tutaj problematycznych przeszkód, a ekspozycja na szczycie jest naprawdę spora. Dlatego zawsze powtarzam i bezwzględnie się do tej zasady stosuję – trudności na szlaku trzeba stopniować.